RELACJA Z KONCERTU W RAMACH TRASY "GHOST FROM THE PAST WORLD" (klub Graffiti, Lublin)
To był koncert, na który czekałem bardzo długo. Ceti za racji na kiepską sytuację na polskim rynku muzycznym, na żywo gra rzadko. Ostatni raz w Lublinie zespół gościł w 2004 r. podczas trasy Blitzkrieg II z Vaderem, dlatego moim zdaniem, tego gigu nie można było opuścić. Niestety niewiele osób podzielało tę opinię, ale o tym później.
Jak zwykle kierując się niczym nieuzasadnionym optymizmem, przyszedłem do klubu kilkanaście minut po 18 – godzinie podanej na plakacie i stronie klubu, jako start imprezy. Ku mojemu zdziwieniu Graffiti świeciło pustkami. Początkowa niska frekwencja na zespołach otwierających to standard, tliła się więc nadzieja, że ludzie nie zawiodą. Jak się dowiedziałem od jakiegoś dobrego człowieka, koncert miał się rozpocząć o 19 i faktycznie, co do minuty tak się stało. Szkoda, że organizatorzy wcześniej o tym nie informowali.
Przed główną gwiazdą wieczoru zaplanowano występy czterech młodych zespołów. Ceti kontynuuje na trasie "Ghost from the past world" szczytną ideę wspierania mniej znanych i obiecujących grup. Ta inicjatywa zasługuje na duże uznanie i pokazuje, że polscy muzycy nie muszą się tylko kłócić, lecz także wspomóc się wzajemnie. Jako „otwieracz” tego wieczoru na scenie zameldowała się formacja Wicked Side. Nie miałem jeszcze okazji słuchać tak króciutkiego setu. Zespół grał zaledwie 19 minut. Na tym może poprzestanę, gdyż muzycznie niczym nie zostałem zachwycony.
Druga grupa o nazwie Scream Maker, pokazała kawał, o niebo lepszego grania. Rzadko bywam tak pozytywnie zaskoczony! Zespół zaserwował publiczności około pół godziny wyśmienitego heavy metalu z powerowym zacięciem. Szczególnie zadziwiły mnie fantastyczne wokale. Gardłowy grupy ma zaiste nieprzeciętne możliwości. W skład Scream Maker wchodzą: Sebastian Stodolak (wokal), Michał Korbacz (gitara prowadząca), Michał "Ajronmajk" (gitara solowa), Piotr Zieliński (gitara basowa), Marek Nadstawny (perkusja). Na swojej stronie internetowej Panowie podają, że inspirują są Iron Maiden, Black Sabbath, Judas Priest, DIO i innymi klasykami. Na scenie te wpływy były bardzo widoczne i chwała im za to! Zespół zebrał duży aplauz, na który niewątpliwie zasłużył. Nazwę SCREAM MAKER zdecydowanie warto zapamiętać lub zanotować!
Po Scream Maker wystąpiła grupa Hateera. Niestety nie było już tak wyśmienicie, jak w przypadku poprzednika. Brak ekscytacji popisami tej formacji czuli, chyba także pozostali zgromadzeni na sali. Świadczą o tym słabiutkie oklaski po każdym z utworów. Nawet cover słynnego ”Roots Bloody Roots” Sepultury nie rozruszał ludzi. Niestety Hateera prezentuje raczej coś w stylu obecnej Sepultury, a więc słaby trash, z elementami metalcore’u. Tego typu mieszanki, doborowej publiczności lubelskiej nie imponują.
Jako ostatni „wspomagacz” przed Ceti, na scenie pojawiła się grupa Night Mistress. Ponownie mieliśmy do czynienia z dużym skokiem jakościowym w stosunku do poprzednika, tym razem oczywiście na plus. Zespół pokazał bardzo fajny, ekspresyjny heavy metal. Była balladka, było coś ostrzejszego, noga sama wystukiwała rytmy utworów. Formacja Night Mistress zasłużyła na duże brawa!
Gdy przyszedł wreszcie czas na Ceti, po prostu nie wierzyłem własnym oczom. Graffiti było niemal puste… Mimo niesmaku spowodowanego mizerną frekwencją koncert, zgodnie z moimi oczekiwaniami okazał się wyśmienity! Jako intro usłyszeliśmy z odtworzenia „Anywhere”, utwór do którego powstał pierwszy z trzech teledysków z najnowszej płyty Ceti zatytułowanej „Ghost of the universe – Behind the black curtain”. Poza tym publiczność mogła cieszyć się m.in. kawałkami: Forever, Stolen wind, Ściana płaczu, Miłość-nienawiść-śmierć, Lady storm, Życie i tron (częściowo w wersji angielskiej i polskiej). Zespół wyszedł, także dwukrotnie na ‘bis’ i zagrał absolutne klasyki: Lamiastratę oraz Ogień i łzy. Pomimo niewielkiej liczby osób na sali Ceti dał z siebie wszystko. Po tym poznaje się klasę muzyków! Głos Grzegorza Kupczyka jak zwykle był wyśmienity. Od tego Pana wielu powinno się uczyć i to nie tylko w kwestiach muzycznych, ale i w temacie profesjonalnego podejścia do swojej pracy. O liderze Ceti można by pisać wiele, a jest to po prostu klasa sama w sobie. Pozostali członkowie Ceti spisali się równie wybornie. Bas Bartka Urbaniaka grzmiał potężnie, ale i czysto. Klawisze i dodatkowe wokale Marihuany tworzyły bardzo przyjemne „tło”. Szczególnie chciałbym wyróżnić pozostałych dwóch Panów z Ceti. Mucek zaszczycił widzów niebywałym, fantastycznym, kilkuminutowym solem. Warto wspomnieć, że posiada on prawdopodobnie największy zestaw perkusyjny spośród polskich bębniarzy. Do tego potrafi po prostu genialnie się nim posłużyć! Równie niezwykłą, monumentalną i wzruszająco piękną solówką popisał się Bartek Sadura. Ten facet ma niezwykłe umiejętności! Zestawienie tak wspaniałych muzyków nie mogło nie zaowocować wspaniałym koncertem.
Napiszmy jeszcze parę słów o kwestii, którą sygnalizowałem na początku relacji. Grzegorz Kupczyk nie krył, że zespół Ceti oczekiwał na zdecydowanie bardziej tłumne przybycie lublinian, ale stwierdził też, że nie liczy się ilość, lecz jakość! Tego się trzymajmy. Ludzie, którzy przyszli dla Ceti bawili się doskonale. Oczywiście, gdy w klubie jest ledwo kilkadziesiąt osób, atmosfera siłą rzeczy nie może być tak specyficzna, jak w przypadku szczelnego zapełnienia sali, ale cóż obecni w Graffiti mogli na to poradzić… Dawaliśmy z siebie ile mogliśmy. Nie rozumiem zupełnie, dlaczego ludzie nie przychodzą na gwiazdę tej klasy co Ceti... Niestety, jeśli tak podchodzi się do sprawy, nie można potem narzekać, że długimi okresami w mieście nic się nie dzieje… Ot, jak zwykle wyszło na wierzch polskie malkontenctwo. Podkreślę raz jeszcze – koncert Ceti był wspaniały, a ludzie którzy nie przyszli stracili bardzo wiele!!! Oby to nie była ostatnia szansa zobaczenia tego zespołu w Lublinie.
Na koniec odrobina prywaty - pozdrawiam serdecznie pewną Panią, której koncert również bardzo się podobał.
TomekMetalowiec
http://metalmundus.pl/articles.php?article_id=3248
umknęło to mojej uwadze. Nie znam osoby która napisała relację z koncertu 
