Recenzja bisqp'a
Płyta „The X Factor”, wydana w 1995 roku należy do najbardziej kontrowersyjnych tworów kultowej grupy heavy metalowej, jaką jest Iron Maiden. Zdania na temat tego albumu są skrajnie różne u wielu fanów zespołu – jedni uważają ją za najgorszą w historii IM, inni widzą w niej kawał dobrej heavy metalowej roboty. Do której grupy zaliczam się ja – zaraz będziecie mogli się przekonać
Warto zaznaczyć, że płyta została nagrana w nieco innym składzie niż ten znany nam obecnie. Przede wszystkim miejsce Bruce’a Dickinson’a ( który wówczas zajął się karierą solową – rewelacyjny kawałek „Teras of The Dragon”) zajął Blaze Bayley ( ex-Wolfsbane).To, że większość fanów uważała go i będzie uważać za słabego wokalistę pozostawiam bez komentarza. Przypominam tylko, że człowiek, który wyprowadził zespół z poważnego dołka został później nieszczególnie potraktowany – po powrocie Dickinson’a został po prostu usunięty z zespołu. Oprócz Bayley’a w nagraniu płyty uczestniczyli: Steve Harris - gitara basowa; Nicko McBrain - instrumenty perkusyjne; Dave Murray - gitara; Janick Gers – gitara.
Ta recenzja, jak każda inna nie będzie obiektywna – bo też trudno wymagać obiektywizmu od człowieka uzależnionego od muzyki Iron Maiden
Opiszę tu po prostu jak ja, na swój własny sposób, odbieram „The X Factor”. Dość lania wody, zapiąć pasy, zaczynamy.
Okładka płyty (tu na dole), w zestawieniu np. z rewelacyjną „Fear Of The Dark” prezentuje się raczej przeciętnie. Niby wszystko na swoim miejscu – Eddie jest mroczny, trochę straszny, ładnie komponuje się z maszynerią w tle, ale czegoś jakby brakuje – czegoś, co dobrze jest widoczne, kiedy mamy do czynienia ze wspomnianą już „Fear Of The Dark”. Czegoś, co powoduje, że kiedy raz zobaczysz CD w sklepie, nie będziesz w stanie przestać o nim myśleć dopóty, dopóki nie będziesz jej miał….na własność….swojej….osobistej….sam…
Rozumiecie, o czym mówię?
Album otwiera rewelacyjne, ponad jedenastominutowe intro „Sign Of The Cross”. Mroczne, wzbogacone chóralnymi, nieco gotyckimi śpiewami, od których aż włos jeży się na karku. Blaze śpiewa wyśmienicie, prezentując inny od Bruce’a styl – nuci, czasem niemal milknie…miodzio! Ten kawałek na pewno znalazłby się w mojej 10 najlepszych utworów otwierających album metalowy. Słuchając czegoś takiego człowiek wprost nie może doczekać się następnego utworu (8/10)
A jest nim „Lord Of The Flies” – utwór wyraźnie zainspirowany filmem “Władca much”. Ponad 5 minut wyśmienitej muzy poprzedzonej średnim nieco wstępniakiem. Wyróżnia się momentami nieco „ryczący” wokal Blaze’a. Świetna melodia i dźwięki gitar na długo pozostają w pamięci…(7/10)
Następny na liście jest utwór: ”Man Of The Edge”. Generalnie dobry. Na uwagę znów zasługuje wokal i rewelacyjny wprost bas Steva. Całość nieco szybsza od pozostałych kawałków, klimatem przypomina pierwsze płyty Ironów. Refren na długo zapada w pamięć. (mocne 6
)
Czwarty utwór: ”Fortuness Of War” zalicza się do moich ulubionych kawałków Iron Maiden. Świetny, wolny, melodyjny wstęp przeradza się stopniowo w rewelacyjny, kultowy utwór. Świetny, powtarzający się motyw gitarowy genialnie współgra z perkusją. „Fortuness Of War” siedzi słuchaczowi w głowie na długo po zdjęciu z czerepu słuchawek. „(…)fortuness of war, fortuness of war - no pain anymore(…)” O BOŻE!
(8/10 – jak nic
)
Jeśli już leżycie na podłodze i kwiczycie w ekstazie po przesłuchaniu “Fortuness Of War” to biada Wam, bo oto przychodzi czas na „Look For The Truth”, który wbije Was w fotel, powali na kolana, wdepcze w dywan
. Jeden z najlepszych wstępów, jakie słyszałem w życiu (porównywalny z tym z „Fear Of The Dark”, czy „Blood Brothers”). Wolniutki, melodyjny – genialny! A Blaze jest wprost do niego stworzony! I kiedy tak słuchamy sobie w ciszy i spokoju, niemal popadając w stan nirwany, przychodzi czas na mocne wejście gitarowe i gwałtowne zwiększenie tempa. Niezłe solówki dopełniają rewelacyjnej całości. Końcówka znowu wolniejsza, zapewnia utworowi budowę klamrową. Polecam nawet tym, którzy heavy metal obchodzą szerokim łukiem. (pewna 9)
Szósty na liście jest „The Aftermath”. Również bardzo dobry, choć nie tak jak wieki poprzednik
Rozwija się wolno, jakby od niechcenia, by na koniec stać się utworem, po który będziecie sięgać przy każdej nadarzającej się okazji. Świetny powtarzający się na prawach refrenu fragment „(…)after the war, what does a soldier become?(…)”. Polecam przesłuchać zwłaszcza kilka razy…(8/10)
„Judgement Of Heaven” to kawał dobrego „ironowania” w starym stylu. Mam wrażenie, że tu jednak lepszy byłby Dickinson. Niezły tekst Harrisa, wpadający w ucho refren. (6/10)
Słuchając dalej „The X Factor” natrafimy na utwór „Blood On The World's Hands”. Rzuca się w oczy (no, uszy bardziej
) basowy wstępniak i świetne przejście do głównej części utworu – nawet nie wiadomo, kiedy znajdujemy się po środku świetnego, utrzymanego w nieco „bojowym” nastroju kawałka. Potem, trzeba przyznać, robi się nieco statycznie (żeby nie powiedzieć nudnawo). Jednak utwór robi dobre wrażenie, głównie dzięki „ryczącemu” wokalowi Blaze’a Bayley’a. (7/10)
Następnie do naszych uszu popłyną dźwięki „The Edge Of Darkness”. Nagranie to zawiera sporą dawkę – przyznaję – niezrozumiałej dla mnie do końca – energii
Dobrze zaśpiewany, ciekawy tekst, niezły refren. (taka mocna 6
)
Przedostatnim utworem na tej płycie jest świetny „2 a.m.”. Rozkręca się spokojnie – w stylu „The X Factor”, potem nieznacznie przyspiesza. W pamięci zapadły mi słowa „(…)here I am again, look at me again(…)” i niezła solówka gitarowa. (Kolejny raz – 6)
Krążek zamyka nagranie „The Unbeliever” – utwór niezaliczający się do moich faworytów. Bardzo dobry jest refren z – kolejny raz – ryczącym Blaze’m, a także umiejętnie wpleciona solówka gitarowa. Choć trzeba przyznać, że po tak wspaniałym wstępniaku, jakim jest „Sign Of The Cross”, na zakończenie spodziewalibyśmy się czegoś znacznie lepszego…(6/10).
Tak oto dokonaliśmy analizy dziesiątej z kolei studyjnej płyty Iron Maiden. Płyty – moim zdaniem – pod wieloma względami wyjątkowej i oryginalnej. Trudno jednoznacznie stwierdzić, który z albumów Ironów jest tym najlepszym… Pytanie – czy gdybym musiał dokonać takiego wyboru, wziąłbym pod uwagę „The X Factor”? Nie wiem….Jeszcze się zastanowię…
Za całokształt – coś koło 7,5
Copyright by bisqp™ all rights reserved.
KOPIOWANIE, POWIELANIE, ITD. CAŁOŚCI, BĄDŹ TEŻ FRAGMENTÓW TEKSTU WYRAŹNIE WSKAZANE
Pozdrawiam.