Mój 1 album od niego zaczęła się moja przygoda z Metalem (a było to 16 lat temu) dawno jej nie słuchałem,ale jak dla mnie to moje top 3.Właściwie mogę się podpisać pod tym co wasza trójka wyżej napisała.
Jak dla mnie to jest to płyta bardzo dobra, ale nie najlepsza w całej dyskografii zespołu (nieco wyżej cenię "Seventh son...", a może i też "Piece of mind" - trudno mi jednoznacznie wskazać ranking)
Mam identycznie,SiT jakoś mnie już nie rusza,denerwuje mnie to darcie japy przez Dickinsona w Heaven Can Wait irytują mnie też inne refreny.Zawsze oceniałem album jako całość.Iron Maiden chyba nie ma albumu na którym wszystkie utwory mi się podobają (Killers jest wyjątkiem) nawet na moim ukochanym 7 Synku nie leżą mi do końca Can I i The Prophecy a mimo to pozostałe 6 kawałków tak mi się podoba, że jest to mój 2 albo 3 ukochany album wszech czasów.
Absolutna czołówka to opener (ma właściwie wszystko co powinien mieć krótki, zwięzły, zwarty i konkretny utwór na wysokim poziomie), kawałek tytułowy (charakterystyczny klimat, partie gitarowe i wokal a to wszystko znakomicie poskładane) oraz zamykacz (kontynuuje tradycję wyśmienitych zamykaczy na albumach Ironów; rozbudowana, zróżnicowana kompozycja, zmiany tempa, bardzo ładne partie gitarowe szczególnie w drugiej części utworu, wyciszenie - charakterystyczny motyw w epikach)
Równie moje top 3 na tym albumie od zawsze.Potem jest na odwrót niż u Ciebie bardzo lubię Losfer i The Duellists i jak napisał widman,nie raz zdarza się machnąć głową.Flash of the blade też jest spoko (polecam cover A7X naprawdę dobrze im wyszedł) za to 2MtM strasznie mi się przejadł i chyba tylko na koncertach sprawia radochę a riff jest jednym z najnudniejszych w historii (wolę trochę szybsze granie) a do ilu riffów innych kapel jest podobny, a co do Back in the Village nigdy mi się do końca nie podobał, nie wiem czy to wina refrenu ale coś mnie tam denerwuje, może ta dziwna maniera Bronka w refrenie
co nie zmienia faktu, że ten kawałek zjada prawie całem Amolad czy Virtuala na śniadanie.