Starałem się być bardzo surowy w tej ocenie (co nie zawsze się udało
):
IRON MAIDEN - 5+ /10 Bardzo dobry debiut, ale na tle całej dyskografii nie może być przeze mnie wyżej oceniony. Plusik za bas
KILLERS - 5 /10
THE NUMBER OF THE BEAST - 8/10 - Niemal same klasyki, ale IM pokazali później, że mogą grać jeszcze lepiej
PIECE OF MIND - 7/10 - Z jakiegoś niezidentyfikowanego powodu, prawie nie słucham tego albumu, ale jak już to zrobię to mocno dziwię się dlaczego
To Tame A Land to perełka
Reszta równa, bardzo dobra. Jeszcze tylko ten nieszczęsny Trooper, który uważam za najbardziej oklepany kawałek IM. Grany na żywo do porzygu. Nie mogę go słuchać od dawna, ale... muszę przyznać, że wersja studyjna bije na głowę wykonania na trzy gitary. Jest moc! Piękna harmonia gitar. Szkoda tylko, że już nie umiem się nią cieszyć.
POWERSLAVE - 9/10 - Mimo, że nie przepadam szczególnie za Flash of the Blade, The Duellists i Back in the Village to reszta tego albumu jest tak genialna, że nie mogę ocenić niżej. I mam tu najlepszy utwór Maidenów - Marynarza
SOMEWHERE IN TIME - 10/10 - Jedyny album, do którego nie mogę się o nic przyczepić. Arcydzieło
Strangera i Alexandra mogę słuchać bez przerwy. Reszta też znakomita. Szkoda tylko, że na koncertach mamy z niego zazwyczaj jedynie Wasted Years
SEVENTH SON OF A SEVENTH SON - 9+ /10 - Kolejne arcydzieło. Pół punktu poleciało jedynie za Madness, które jest słabiutkim utworem. Tytułowy to obok Marynarza największe dzieło IM. Nigdy mi się nie znudzi. (Szkoda, że na Maiden England '12-14 zabrakło Infinite Dreams...)
NO PRAYER FOR THE DYING - 6/10 - Bardzo równy. Wypełniony solidnymi kawałkami, ale po epoce Powerslabe/SIT/SSOSS to jak spadnięcie z czwartego piętra głową na chodnik...
FEAR OF THE DARK - 4/10 - Najgorsze dzieło Dziewicy. W sumie dwa całkiem dobre i na pewno chwytliwe utwory (Be Quick or Be Dead + From Here to Eternity). Dwa mistrzowskie (Afraid to Shoot Strangers + Wasting Love). Jeden bardzo dobry, ale nie studyjnie (Fear of the Dark). Poza tym siedem (!) zapychaczy. Nieciekawa maniera wokalna Bronka. I jeszcze to (nie)brzmienie gitar...
No, ale okładka ładna
THE X FACTOR - 6/10 - Mroczny, klimatyczny. Dobre kompozycje. Wokal Błażeja pasuje tu idealnie, choć mam wrażenie, że gdyby Bruce to zaśpiewał to fani odebraliby ten krążek lepiej.
VIRTUAL XI - 5/10 - Lubię słuchać, ale w zasadzie nic specjalnego. Refren w Angel and the Gambler mógłby być 50 razy mniej powtórzony
.
BRAVE NEW WORLD - 8+/10 - Album wspaniały, w dodatku mam do niego duży sentyment, ale chociaż 1,5 punktu musiało polecieć za plagiat (
) i brzmienie.
DANCE OF DEATH - 5/10 - Punkty poleciały za nudne zapychacze i powtarzające się partie w różnych kawałkach (mały autoplagiat
). Zaś za okładkę to powinni być na minusie, ale nie oceniam
Mogli już dać na okładkę to co poszło jako EPka No More Lies i byłoby tysiąc razy lepiej.
A MATTER OF LIFE AND DEATH - 7/10 - Bardzo równy, porządny album, ale trzeba się z nim oswoić. Fajerwerków za dużo nie ma.
THE FINAL FRONTIER - 8/10 - Mam świadomość, że tak wysoka ocena jest irracjonalna, ale tak jak po premierze znienawidziłem TFF, tak później pokochałem i nie wiem w sumie za co
THE BOOK OF SOULS - 7+/10 - Minęło trochę czasu i mogę śmiało stwierdzić, że przesadzili z tym podwójnym albumem. Obok kompozycji na najwyższym poziomie dali tu zapychacze, których tytułów po dwóch latach od premiery nie umiem wymienić
Mogliby zostawić następujące utwory: IESF (bez recytacji), SoL, TGU, TRATB, TBOS, DoG, TOAC, Empire i mamy około 72 minuty. Na 1 CD wejdzie. I taki TBOS oceniłbym bardzo wysoko. Na równi z BNW.
Czyli złoto dla SIT, srebro dla SSOSS i brąz dla Powerslave