Fallen Angel i The Mercenary to utwory, które spokojnie mogły by znaleźć się na Chemical Wedding. Tak agresywnie i ciężko Iron Maiden już potem nie grało. Zwłaszcza Mercenary nie licząc może zbyt przeciągniętego refrenu wyrywa z butów.
Ghost of Navigator to mój ulubiony utwór Iron Maiden po 1988 r. Wydawało mi się, że napisali go z dużą łatwością, proste i co ważne KRÓTKIE intro i proste rozwinięcie, bardzo proste, ale też bardzo dobre solo Janicka. To pokazuje, że znakomite utwory Iron Maiden nie są skomplikowane. Myślę, że gdyby oni chcieli nagrywaliby właśnie takie utwory inaczej by te ich płyty wyglądały. Trzeba jednak też przyznać, że Bruce tutaj miał jeszcze taką agresję w głosie. To jeden z pierwszych utworów Iron Maiden gdzie śpiewa w całości w średnim rejestrze. Drugim takim utworem na Brave New World jest Out of the Silent Planet.
Do Talisman mam już spore zastrzeżenia, utwór ma znakomite momenty, ale też spore braki. Intro jest nudne i to chyba większość osób przyzna. Przejście z intra do właściwego utworu takie jakieś na chama. Wyciszenie i ostre gitary. Nie podoba mi się to. Poza tym to co Janick gra w tym utworze ciężko nazwać solówką. Na szczęście są świetne momenty wokalne, który podnoszą ocenę całego utworu.
Z długich ponad 8 minutowych kawałków Iron Maiden z trzech ostatnich płyt pozytywnie oceniam tylko Isle of Avalon i Book of Souls. Sztandardowym przykładem utworu ze zmarnowanym potencjałem jest Longest Day. Ten utwór mógłby być wielki, wojenny klimat, bardzo nastrojowy wokal Brusa i nagle cały klimat siada przed refren. Najgorsze, że ten refren się powtarza tak gdzieś przez dwie minuty w całym utworze. To jest zmora A Matter of Life and Death bo tak samo jest w Lord of Light i For the Greater Good of God.
Myślę, że gdyby w otoczeniu Iron Maiden był ktoś taki jak Martin Birch to wszystko wyglądałoby inaczej. To jednak tylko gdybanie. Z produkcją płyt Iron Maiden jest tak samo jak z okładkami płyt. Birch i Riggs byli nie do zastąpienia.