Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM
Pierwsze płyty świetne, owszem, tylko fatalnie wyprodukowane (ale można się przyzwyczaić). Moja przygoda z Venomem skończyła się na Metal Black. Późniejszych to już nawet do dzisiaj nie śledzę.No pierwsze albumy RZĄDZĄ!
Fatalnie wyprodukowane? Tylko i wyłącznie idealnie pasujące do muzyki Venom. Nie wyobrażam sobie, żeby takie rzeczy brzmiały podobnie do jakiegoś Machine Head czy Dimmu Borgir. Ja bardzo jestem za organicznym, naturalnym i surowym brzmieniem i nie widzę innego przy okazji tamtych płyt Venom. Surowa muzyka powinna brzmieć naturalnie i surowo, po prostu.Pierwsze płyty świetne, owszem, tylko fatalnie wyprodukowane
W sumie racja. Prime Evil według mnie jest dużo lepszy od choćby Calm czy nawet Possessed jeszcze z "oryginalnego" Venom. Resurrection też odjechany. Ok, Cast In Stone tez sie dobrze słuchało, ale powrót z Resurrection był tym powrotem wielkim stylu. Bez kompromisów, bez komercyjnych zagrywek, słychać, że to album przepełniony pasją i autentyzmem. Duże wrażenie na Resurrection robie nie tylko muzyka, ale też produkcja i brzmienie. Venom w takiej postaci po prostu niszczy. Uwielbiam słuchać tej płyty na full, na maksymalnych obrotach. Wtedy ta muza daje tak popalić, ze przez następnych kilka chwil ciężko dość do siebie Można żałować tylko, ze na następnej płycie Venom nie podążał w takim kierunku wyznaczonym na Resurrection. Ale wiadomo, później doszły kolejne zmiany w składzie, coś mogło sie posypać."Prime Evil" to na prawdę mocny materiał. Zawsze był u mnie na 4 miejscu, zaraz po "Welcome To Hell", "Black Metal" i "At War With Satan". Co prawda może mniej tam chaosu i tego charakterystycznego ognia z wcześniejszych płyt, mimo to kompozycyjnie ta płyta wypada dużo lepiej aniżeli, trochę już spuszczający z tonu "Possessed" czy heavy metalowy i bardziej wygładzony "Calm Before The Storm". Szkoda, że po 1989 roku Tony Dolan, Mantas i Abaddon nie nagrali już tak równego materiału jak ten na "Prime Evil". Choć wiadomo, takimi "Blackened Are The Priests", tytułowym "Prime Evil", "Skeletal Dance" chłopaki postawili sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Dopiero na wydanym w 1997 "Cast In Stone" coś się ruszyło. Ale taka na prawdę Venom dopierd**ił w bardzo konkretnym stylu (niestety jak dla mnie na razie po raz ostatni) przy okazji wypuszczenia "Resurrection" W składzie Cronos, Mantas i Antton. Mocą ta płyta niszczy wszystkie wydawane w tamtym czasie Kataklysm, Soulreaper, Raise Hell, Myrkskog, Hypocrisy czy dyskotekowy Mayhem. Takimi "All There Is Fear", "Firelight", "War Against Christ" czy "Pandemonium" Cronos i Mantas pokazali, że po latach nie wypadli z obiegu i ciągle urywają jaja swoim soundem. Jak dla mnie wymienione utwory to hity niemal na miare "Bursting Out", "Lady Lust" czy "Die Hard". Z resztą posłuchajcie sami i machajcie głowami dla szatanaW mordę. Przez przypadek znalazłem ten temat i sobie przypomniałem, że napisałem tu kiedyś posta (14 lipca 07). Tak się składa, że mniej więcej przez ten post, w którym to napisałem że albumy Venom bez Cronosa są kiepskie zacząłem tych albumów więcej słuchać. No i po tych sukcesywnych 6 miesiącach słuchania, mogę już powiedzieć, że albumy bez Cronosa są wyjebane. Osobiście stawiam teraz Prime Evil wyżej niż Possessed. Te albumy są po prostu miazgą i nie wiem czemu byłem, aż takim pedziem żeby wcześniej tego nie zauważyć
Ja też nie i mam nadzieję że już nic nowego nie wydadząPóźniejszych to już nawet do dzisiaj nie śledzę.No pierwsze albumy RZĄDZĄ!
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości