Zdecydowanie Nicko! Ja nie wiem czy on potrafi się denerwować? Może jak się wkurza to się śmieje? Kto wie. Zawsze kipi od niego pozytywną energia. Szkoda, że musi siedzieć przykuty za tymi garami, bo pewnie by robił więcej kilometrów po scenie niż reszta razem wzięta. Później na równi stawiam Janicka, Davey`a i Bruce`a. Na koncercie zawsze są dla ludzi, pozytywnie ich odbieram. Janicka za spontaniczność i walkę z Eddiem, Bruce`a za wszystko (nawet za climb lika a monkeyyy
) Davey`a za brak bagażu umysłowego i ogólnie wyczuwalnego luzu (poza solówkami, gdzie strzela urocze plapsy
). Steve za bardzo wkręcił sobie trzymanie straży całego zespołu, bo przez to trąci sztywniactwem. Za bardzo skupia się na robocie. Wyuczone patenty (podskoki, strzelanie z basu) za którymi zawsze się nad czymś zastanawia, może jest już na następnym koncercie? Nie wiem. Najmniej lubię Adriana! Mimo, że jest świetnym gitarzystą, uważam, że czuje się trochę narcystycznie na scenie. Czasami chodzi jak paw i gra te swoje cudowne partie gitarowe. Na ulicy wolałbym każdego innego członka zespołu do zdjęcia, lub zamiany kilku zdań. Niestety nie znam ich osobiście i nie wiem jacy są na prawdę, ale tak ich odbieram z drugiej strony sceny.