Postautor: Gomber » pn sie 16, 2010 4:43 pm
Witam wszystkich użytkowników. Jestem tu nowy, choć Iron Maiden słucham od ponad 15 lat. Jako pierwszy post daję moją recenzję TFF.
1.Satellite 15... The Final Frontier' (Smith/Harris)
Płyta zaczyna się od niepokojących, lekko industrialnych dźwięków. Ciekawe intro, dopóki nie wchodzi wokal Dickinsona. Satelite 15 jako samo intro sie broni. Smith mówi, że pomysł na Satellite nagrał na komputerze. Przedstawił to Harrisowi, któremu niesamowicie się to spodobało. Gitarzysta był przekonany, że to intro zostanie nagrane wspólnie przez wszystkich członków zespołu w studio. Ale Steve, zajarany atmosferą nagrania, postanowił, że wykorzystają demo z kompa Adriana, na którym Smith nagrał gitarę, bas i wrzucił zaprogramowaną perkusję z programu. Dograno do tego wokale Bruce'a. Potem nagle wchodzi kawałek znany singla The Final Frontier. Kawałek w średnim tempie, bez energii i polotu. Choć nawet refren jako taki. Solówka też do złych nie należy.. Ale to nic skoro całość jest wtórna i po prostu nudna. Satellite 15 6/10, The Final Frontier 3/10
2.'El Dorado' (Smith/Harris/Dickinson)
Pierwszy znany nam kawałek z TFF. Po pierwszym przesłuchaniu całkowicie mi nie podchodził. Teraz jest inaczej. Po chaotycznym wstępie (z partią gitary przypominającą Wasted Years) wchodzi motoryczny bas, nawet przyejmny riff i rozpoczyna się znane "maidenowe patataj". Zwrotki fajne. Mostek mi się nie podoba. Ale refren już jest przyjemny, choć dickinson trochę za bardzo wysoki rejestry męczy. Solówki przewidywalne. Ogólnie kawałek mocno średni ale wstydu nie przynosi. 5/10
3.'Mother Of Mercy' (Smith/Harris)
wolno się zaczyna, spokojnie, potem przechodzi w nieco szybsze tempo, bardzo fajna sekcja rytmiczna, Bruce czasem śpiewa jakby się zapowietrzył i wypadł z piosenki... Refren nawet ciekawy. Fajne zagrywki czasem wychodzą gitarzystom. Ogólnie kawałek spoko. Podoba mi się klimat tego utworu. Bardzo w stylu solowego Dickinsona. 7,5/10
4.'Coming Home' (Smith/Harris/Dickinson)
Bardzo przyjemny kawałek. Taki leciutki. Budową, kliamatem zbliżony do Out Of The Shadows.Też zalatuje solowym Dickinsonem. Bruce nieźle tu śpiewa nawet. Bardzo fajne solo. 7,5/10
5.'The Alchemist' (Gers/Harris/Dickinson)
Jedyny taki szybkostrzelny kawałek na całej płycie. Takie utwory w latach 80 były wypełniaczami. I niestety na tej płycie też tak jest. Kawałek wtórny, jednym uchem wpada, drugim wypada. 4/10
6.'Isle Of Avalon' (Smith/Harris)
Nuuuuuudny wstęp. Utwór stopniowo narasta żeby wybuchnąć 2:50, potem zmienia się w bardziej rockera, bardzo słabego rockera. Solówki są fajne, takie trochę zagrywki pod Rush się tutaj pojawiają. Potem po solówkach znowu słuchamy utwór od poczatku. Ogólnie słabizna. Za długi 3/10
7.'Starblind' (Smith/Harris/Dickinson)
Początek i od razu wrażenie "to już gdzieś było"... a konkretniej w utworze poprzedzającym. Kolejny nudny wstęp. Potem utwór nawet nieźle sie rozwija choć zwrotki słabiutkie. Zwłaszcza w refrenie fajnie grają, czuć lekki powiew klimatów znanych chociażby z AMOLAD czy 7th Son. Część instrumentalna moim zdaniem ciekawa, fajnie zagrane solówki.
Ogólnie kawałek mocne 7/10
8.'The Talisman' (Gers/Harris)
Akustyczne intro przywodzące na myśl The Legacy z AMOLAD, momentami nawet prawie dokładne powtórzenie. Zaczynają męczyć te wolne wstępy. Zwłaszcze że ten tutaj, jak się okazuje w 2.20 jesty całkowicie od czapy, nic z niego sensownie nie wynika. Ta mocna część moim zdaniem bardzo udana, szybka, czuć w tym ducha Iron Maiden takiego jak znamy. Jest energia. Bardzo fajne typowo ironowe harmonie gitarowe. Refren bardzo fajny. Część instrumentalna ciekawa, fajnie momentami gitarzyśći mieszają. Kawałek solidny i bardzo dobry. 8,5/10
9.'The Man Who Would Be King' (Murray/Harris)
Kolejny wolny wstęp sprawiajacy wrażenie autoplagiatu, powtórzenia po raz n-ty tego samego. Kawałek wolno się rozwijający. Jednak brzmi jak sklejony z kilku różnych fragmentów, wogóle mnie nie przekonuje. Nudny i rozwleczony. Choć zdarzają się pojedyncze fajne zagrania. Ale to za mało jak dla mnie. 4/10
10.'When The Wild Wind Blows' (Harris)
Zaczyna się od wiatru. Potem wchodzi kolejny leciutki wstęp. Melodia bardzo pogodna , to samo z linią wokalną. Ale tutaj wstęp mi nie przeszkadza. Niektórzy bedą narzekać że za lekko, że za wesoło. Ale ten kawałek bardzo fajnie i co najważniejsze logicznie się rozwija. Dobra melodia, dobrze zaśpiewana (pan D. nie zdziera gardła w wysokich rejestrach). Solówki i harmonie bardzo fajne. Kawałek mimo 11 minut nie męczy. Jest melodyjnie i przebojowo a tego na tej płycie niestety brakuje. Moim zdaniem 9,5/10
Ogólnie płyta jest mocno średnia. Ma swoje momenty bardzo dobre ( The Talisman, When The Wild Wind Blows) dobre (Mother of Mercy czy Coming Home). Jednak w większości sprawia wrażenie rozwleczonej i wymuszonej. Nie ma ani jednego kawałka który by się jakoś szczególnie wybijał ponad resztę ( no może When The Wild Wind Blows). Trochę to za mało. Po świetnym AMOLAD oczekiwałem od tej płyty znacznie więcej.