A ja tam coś napiszę
Po pierwsze : frekwencja.
Kompletu nie było. Nie liczyłem na to przy trzech koncertach w Polsce. Ale wstydu również nie było - studio wypełnione gdzieś w 80 procentach.
Po drugie : SteelWings.
Czyli support. Zazwyczaj do supportów mam taki stosunek że mogło by ich nie być. Niepotrzebnie marnują mój czas i nadwyrężają słuch. Możecie mnie nazwać ignorantem
Nawet nie wiedziałem co Panowie ze SteelWings będą sobą prezentować. Wyszli na scenę, stanęli w bezruchu ..... i nagle bum! Jak nie ruszyli z kopyta ! Muzycznie to szału nie było ale nadrabiały to chłopaki zaangażowaniem niesamowicie. Byli wszędzie, gonili po całej scenie, zamieniali się stronami, odstawiali "
kiwki" ala Judas Priest. I niech mi ktoś powie że gitarzysta z lewej strony sceny (patrząc od strony widowni) nie wygląda jak Adrian Smith 25 lat temu
5 numerów, pół godziny - swój czas wykorzystali w 110% procentach zostawiając po sobie pozytywne wrażenie.
Po trzecie : Accept.
Klasa sama w sobie. Brzmienie jak żyleta, od samego początku wszystko było elegancko słychać. Bass Baltesa (bass, nie dudnienie), solóweczki Hoffmana. Nie będę opisywał kolejnych utworów, nie będę podawał też pełnego setu bo sobie ktoś może nie życzyć z pośród wybierających się na kolejne koncerty. Najlepsze momenty ? New World Comin' świetnie wypadł. Przy Metal Heart ludzie dostali szału. Hoffman pozwolił publiczności odśpiewać całe swoje solo. Potem i tak je zagrał. No i początek bisów czyli "Fast As A Shark" który zaczęli z taką mocą jak gdyby dopiero koncert zaczynali a nie byli na scenie 1,5 godziny.
Podobały mi się luzackie wersje utworów w których muzycy nie trzymali się kurczowo studyjnych pierwowzorów, choćby kończący całość Balls To The Walls. Mark Tornillo nie odzywał się prawie wcale. Między kolejnymi utworami nie było niemal żadnych przerw, utwór za utworem. Co jeszcze przykuło moją uwagę to fakt że świetnie wychodzą im wszystkie harmonie wokalne w refrenach.
Wolf Hoffmann i Peter Baltes to prawdziwi gwiazdorzy. Cały czas na pierwszym planie. Cały czas aktywni. Herman Frank, początkowo jakiś onieśmielony, również się rozkręcił. Zwłaszcza po tym jak ktoś w jego stronę rzucił ..... stanik. Baltes mu go ładnie zawiązał na statywie z którego gitarzysta korzystał. A Stefan Schwarzmann trzymał wszystko w ryzach, bębniąc znakomicie.
Reasumując : Accept nagrał bardzo dobrą płytę, teraz gra świetne koncerty. Tylko tak trzymać
Po czwarte : kosteczki.
Oni to chyba trenują bo cała trójka (Baltes, Frank i Hoffman) potrafi bardzo daleko wyrzucić swoje kostki. Uważajcie zatem bo szanse na złapanie jakiejś pamiątki mają nie tylko Ci stojący w pierwszym rzędzie