IRON MAIDEN "The Final Frontier" (2010)

Recenzje albumów i innych dokonań Iron Maiden!

Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM

Awatar użytkownika
brezdi
-#Ancient mariner
-#Ancient mariner
Posty: 654
Rejestracja: sob lut 23, 2013 4:33 pm

Re: IRON MAIDEN "The Final Frontier" (2010)

Postautor: brezdi » śr lip 15, 2015 12:19 am

A tu moje kilka słów (tuż po premierze) o tej płycie: http://www.metalside.pl/recenzje/recenzja.php?id=654
Spróbuję się podzielić moimi przemyśleniami na temat fragmentów recenzji:

1. Krótko mówiąc - nic nowego. Wystarczyło, żeby Maiden pograł ciutkę inaczej (bardziej mrocznie i mniej przystępnie) i już płyta przepadła u większości słuchających.

--> nie do końca się zgadzam - jeżeli na A Matter Of Life And Death zagrali ciutkę inaczej i część osób ją odrzuciło,a tutaj nie ma nic nowego to jak do całej twórczości Iron Maiden odnieść chociażby Satellite 15?

2. Jak na razie nie potrafię jednoznacznie wskazać najsłabszego ogniwa na tym krążku. To dosyć dziwne, bo przeważnie dosyć szybko na kolejnych płytach miałem swojego "outsidera", a tutaj mam inaczej.

--> po 20 sekundach słuchania wiedziałem, że będzie to The Alchemist ;)

3. że nowy materiał jest mniej heavy metalowy, a bardziej hard rockowy. Brakuje mi ciężkości i dociążenia, szczególnie w kwestii gitar. No kurczę, w zespole jest 3 gitarzystów, a momentami brzmi to jakby był dosłownie jeden.

--> lepiej bym tego nie ujął, 100% racji

4. To też możliwe, bo z każdym odsłuchem płyta jakby zyskiwała w moich uszach.

--> pisałeś to zaraz po premierze, ciekawy jestem jak teraz zmieniło się Twoje postrzeganie The Final Frontier? Na + czy na - ? Co zyskało, co straciło?

Deleted User 1499

Re: IRON MAIDEN "The Final Frontier" (2010)

Postautor: Deleted User 1499 » wt wrz 01, 2015 7:25 pm

Na krótko przed premierą Book Of The Souls , odpaliłem sobie jej poprzednika. Dawno nie słuchałem TFF , oprócz wyrywkowych kawałków którymi najczęściej był Talisman i Starblind - Tak , od czasu premiery minęło 5 lat ale podium faworytów się nie zmieniło. A jak ogólnie wypada album po dłuższej przerwie ?
Intro/Final Frontier - Samo intro fajne , całkowicie SF , nie Maidenowe i gdyby nie Bruce to w ogóle bym nie trafił że to IM , jednakże na dłuższą metę męczy i przyznam że przewijam o te 2-3 minuty kiedy już pojawia się Bruce. Mimo wszystko mogli go trochę skrócić. Przy Final Frontier , pojawia się w dalszym ciągu dreszczyk na plecach , może to z powodu przypominania sobie jak cała machina Maiden rusza w dniu koncertu , i pomimo tak wolnego kawałka potrafi zmienić moje położenie na klepisku(Bemowo) z racji niesamowitego naporu reszty. Kawałek nadal buja mi się w uszach , refren melodyjny i przyjemny , podobnie jak solówki. Na minus przydługawy refren pod koniec ( Mania Maidenów) 7/10

2.El Dorado - Rzecz która mi przeszkadza to to że kawałek nie zaczyna się od 0.25sec. Ten wstęp jest nijaki w stosunku do reszty kawałka. Do reszty w sumie nie mogę się przyczepić bo nie przeszkadza mi absolutnie.Pewnie, że nie jest to Moonchild czy Cought Somewehe. Ale gdzieś już kiedyś pisałem że dziele Maiden na różne etapy i nie porównuję nowego ze starym. Na koncercie sprawdził się dobrze a to plus. 7/10

3.Mother Of Mercy - Kiedyś za bardzo nie przepadałem za tym kawałkiem Początek bardzo z solowym Bruca mi się kojarzy. Jak jest teraz ? Teraz jest git , podoba mi się. Jest dość ciężki , nie spartolili refrenu , który o dziwo kiedyś mi przeszkadzał. 8/10

4. Coming Home - Tu niestety jest bez zmian. Nie jestem fanem tego typu pitolenia. Z całym szacunkiem do Dickinsona , tekst całkiem życiowy , czasem zanucę refren jak jadę na urlop do PL , jednakże cała reszta troszkę męczy. Może gdyby nie było Out Of The Shadows na A Matter... to bardziej bym trawił ten utwór , a tak kalka dostaje ode mnie - 5/10

5.The Alchemist - Obecne Maiden i szybki Rocker ? No jak widać póki co nie bardzo. Nie podchodził mi ten utwór od początku , i dalej to podtrzymuję. Kiepski refren , młucenie bez składu i ładu. Jedyne co go ratuje to nawet fajna solówka Gersa. 5/10

6.Isle Of Avalon - Zaczynamy ciekawszą część płyty. Muszę przyznać , że nie mogłem skminić o co chodzi w tym kawałku i był często pomijany przy odsłuchach. Początek bardzo mi się podoba , buduje klimat. Nie mogę się przekonać do skali Bruce w 3.20 , wg mnie nie pasuje. Potem już jest ok , fajne zwolnienie i solówki które jakby nieśmiało coś chcą powiedzieć. Szkoda że Amigos trochę się bardziej nie postarali bo ten fragment miał potencjał na coś innego a nie takie jammowanie. Powrót do początku - mogli od razu wrócić do tego co mamy od 7 min. Końcówka fajna , podoba mi się wokal i gitarka przygrywająca do niego , jednakże trwa to minutę , potem od 8min jest znów dziwna melodia wokalu która niezbyt mi podchodzi.
7+/10

7. Starblind - Tak jak pisałem , utwór jest jednym z dwóch najlepszych na tej płycie. Jest dość nie typowy jak na Maiden i bardzo klimatyczny , wokal Bruce w tym kawałku jest po prostu zajebisty.I ta gitara w tle od 2.30min , H ? Pysznie to brzmi. Sprawa solówek w tym kawałku , jest dość ciężka bo są one troszkę takie sobie tutaj mam zawsze lekkie rozszczarowanie. Podobnie jak w Isle... mogli się bardziej wysilić. 9/10

8.The Talisman - Drugi mój rodzynek. Fajne akustyczne zapowiedz do świetnej Maidenowej galopady. Koncertowo petarda , podziwiałem Bruce za wykonanie.9+/10

9.The Man Who Would Be King - Drugi utwór po Isle... którego pomijałem przy pełnym odsłuchu. Jeszcze lepiej , ja ten kawałek słyszałem może z 2 razy. Jednak dziś przypomniał mi się i nagle się spodobał. To jest ciekawe w muzyce a zwłaszcza w Maiden - doceniasz utwory nawet 5 lat po premierze. Nadal przeszkadza mi te dziwne przejście Nicka z refrenu w solówki , jednakże jest to jedyna rzecz. 8/10

10. When The Wild Wind Blows - Ten kawałek spodobał mi się od razu i lubie go nadal tak więc bez zmian. 8+/10

Co się zatem zmieniło ? Kawałki które odrzuciłem z początku , dziś zyskały u mnie , lecz nie wszystkie - Coming Home i Alchemist w dalszym ciągu są dla mnie zwykłymi wypełniaczami które mocno zaniżają średnią a szkoda.

Ocena 7.5/10

Awatar użytkownika
gumbyy
ZDRAJCA SANATORIUM
Posty: 11876
Rejestracja: śr cze 01, 2005 1:49 am
Skąd: Wrocław

Re: IRON MAIDEN "The Final Frontier" (2010)

Postautor: gumbyy » wt wrz 01, 2015 9:11 pm

--> pisałeś to zaraz po premierze, ciekawy jestem jak teraz zmieniło się Twoje postrzeganie The Final Frontier? Na + czy na - ? Co zyskało, co straciło?
oo... dopiero teraz zobaczyłem posta w tym temacie :)

Na dzisiaj płyta u mnie "przepadła". Bardzo rzadko jej słucham, a jak już słucham to w zasadzie nic się nie zmieniło po czasie :) Początek płyty słabszy, później trochę się poprawia, ale bez szału ogólnie.
www.MetalSide.pl

Deleted User 8107

Re: IRON MAIDEN "The Final Frontier" (2010)

Postautor: Deleted User 8107 » czw paź 12, 2023 7:27 am

Czas na Frontiera:

Tytułowy - Kosmiczny początek, pierwsza część utworu dosyć udana. Martwi to, że Dickinson znowu nie w formie. Ok, druga połowa, trochę zbyt radosna jak na mój gust. Solówki nie porywają. 4/10

El Dorado - Początek to nic specjalnego, ot taki przeciętniak Maidenowy, których zespół ostatnio nagrywa coraz więcej. Fajna gra Nicko to na pewno na plus. Refren słaby, Bruce wyje okropnie. Solówki nie powalają, ale Dave i Adrian w miarę, Janick oczywiście najgorzej. 3,5/10

Mother - Otwarcie takie lajtowe, ale trochę przydługie. Ten wojenny kawałek trochę mi się kojarzy z The Longest Day. Refren chyba najlepszy jak na tem moment z tego kawałka, choć za dużo piania. Solo cienkie. Końcówka już lepsza. 4,5/10

Coming Home - Przyjemna balladka, mnie się trochę kojarzy z czymś z Tyranny of Souls. Refren daje radę (oczywiście jak na ich obecne możliwości) Dave dał radę, ale Adrian zagrał o wiele ciekawiej. 4/10

Alchemist - Pora na coś szybszego. Refren może być. Nicko na tych blachach daje radę. Solo Janka może być (nawet chłop dał radę) 3,5/10, bo przewidywalny wałek.

Czas na drugą część płyty (osobiście dla mnie ciekawszą)

Avalon: Dickinson śpiewa z feelingiem, trochę przydługawy wstęp, ale zobaczymy jak to się potem potoczy :? Refren jak na razie najlepszy. Pierwsze solo nie porwało. Ok wchodzi Adrian, koleś ma jeszcze przynajmniej jakieś pomysły i jest najbardziej wszechstronny z całej trójki gitarzystów, ale to żadne odkrycie. 6 minuta, atmosfera trochę siada, tak jakby brakowało już pomysłów na ten utwór. I tak juz do końca niestety, jedynie na plus gitary. Mocne 5/10

Starblind - Zawsze mój faworyt na tym krążku, zobaczymy jak mi się po latach będzie podobać. Niezły początek. Klimatem przypomina mi trochę Infinite Dreams. Refren w miarę, ale ta gitara Adriana świetna. Mamy 4 minutę, o wiele ciekawiej. Solówki nawet, klawisze ok. Ostatni refren zbędny. 5,5/10

Talisman - Drętwy początek. 2:21 - no nareszcie wykop. Bas Harrisa fajnie klekocze. No i mamy refren, niezły, jedyny minus to wyjący Dickinson. Sołowka może być. Nawet szybko zleciał ten kawałek, nie męczyłem się. 5/10

King - Ładny początek. I ruszamy do przodu. Refren nie powala, ale zaraz będzie najlepszy moment całej płyty :jee: dokładnie od 3:56, brawo gitarzyści, świetny klimat. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Ostatnia minuta dobra. 5,5/10

Wind - Intro to pierdoły jakich mało. Dobra czas przejść do właściwej części utworu, może być, ale zbyt wesołe. Od 4 minuty tak naprawdę dla mnie zaczyna się ten wałek. Pierwsze solo ''H'' ok, patatajka oczywiście wliczona w pakiet :lol: , Dave też się popisał. Janick też dał radę. Ostatnie 1,5 minuty zbędne. 5,5/10

Ocena końcowa - 4.60/10

Podsumowanie: No i tak jak myślałem Frontier najlepszy zaraz po BNW, powoli zapomnieć i do śmietnika dać okres reunion. Można się brać za lata 80te :jee:


Wróć do „Iron Maiden 1980-2015”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości