Strona 7 z 7

Re: Najbardziej niedoceniany album.

: pt paź 21, 2016 11:54 am
autor: wojakwojak
NPFTD

Re: Najbardziej niedoceniany album.

: ndz paź 23, 2016 10:50 pm
autor: hipcio_stg
Bo najsłabszy? No jest jeszcze Virtual ;)

Re: Najbardziej niedoceniany album.

: pn paź 24, 2016 8:20 am
autor: wojakwojak
Hm..najsłabszy? NPFTD to jest bardzo dobra płyta. Słabe to jest TBOS, DOD i VXI. Ja rozumiem ten temat własnie tak...jaka Twoim zdaniem płyta mimo, że jest dobra, nie cieszy się uznaniem wśród fanów. Uznaniem, na jakie Twoim zdaniem zasługuje. I dlatego własnie NPFTD. Mógłbym tu także umieścić TXF. I właściwie tylko tyle. Płyty z lat 80-88 są zasłużenie cenione. FOTD i BNW też. Płyty po BNW są raczej przeceniane.

Re: Najbardziej niedoceniany album.

: pn gru 25, 2017 6:16 pm
autor: UptheIronsWro
Somewhere in Time już całkiem tutaj by nie pasował pod tą kategorię. Kiedyś faktycznie był niedostrzegany, a teraz chyba ludzie go na nowo polubili. To chyba wynik tego, że jest bardzo melodyjny i wyraźnie odróżnia się od pozostałych.

W takim razie w tym momencie byłyby to trzy albumy : Killers, No Prayer for Dying i X Factor. W mniejszym stopniu Dance of Death. Killers mimo wszystko najbardziej bo dla wielu ludzi to tylko Wrathchild i może tytułowy. Pomijają zupełnie wiele świetnych utworów i momentów na tym krążku.

Dziwna sprawa jest z Fear of the Dark. Przez całe lata album ten był bardzo przereklamowany, a teraz ludzie chyba wylali dziecko z kąpielą. Jest on w tym momencie niesłusznie i zbyt ostro krytykowany. Nie jest to oczywiście album wybitny, jest bardzo nierówny, ale jest zdecydowanie lepszy od takich płyt jak Virtual XI, Final Frontier czy Book of Souls. Przede wszystkim świetnie brzmi i jest sporo dobrych, mniej znanych utworów. Na dziś oceniam go lepiej niż kilkanaście lat temu.

Re: Najbardziej niedoceniany album.

: pt sty 04, 2019 9:51 pm
autor: Sadek
Zagłosowałem na The X Factor. Wiadomo - inny wokalista, inny klimat, inne brzmienie. Chyba sam fakt braku Dickinsona ma przeważający wpływ na jakiś taki "ostrożny" odbiór tego albumu, z dystansem. A są na nim przecież naprawdę bardzo dobre utwory.
Poza tym oczywiście No Prayer for the Dying. Album, który bardzo lubię. Pewnie był to zbyt duży szok i zmiana stylu po niesamowitym Seventh Sonie. Prostsze i bardziej "oldschoolowo" brzmiące kompozycje, i do tego brak Adriana, przez co fani psioczyli na ten album.

Re: Najbardziej niedoceniany album.

: pt sty 04, 2019 10:40 pm
autor: Mr. M
Jak dla mnie Killers. Bije na głowę wszystko co Ironi nagrali po Siódmym Synie, a niektórzy stawiają go bardzo nisko w dyskografii. O ile jeszcze debiut jest pamiętany i szanowany z faktu bycia debiutem, to Killers często się pomija i przechodzi do Numbera i okresu z Brucem. Szkoda. U mnie w rankingu wszystkich płyt nr 6, po Żelaznej 5 z lat 1982-1988.

Re: Najbardziej niedoceniany album.

: pt sty 04, 2019 10:42 pm
autor: Bon Dzosef
Moim zdaniem Frontier, Coming Come i Mother of Mercy to nuda, tytułowy też taki sobie, ale to co się dzieje później jest wspaniałe

Re: Najbardziej niedoceniany album.

: pt sty 04, 2019 10:44 pm
autor: Schizoid
Debiut nie jest uznawany za lepszy od Killers dlatego, że jest debiutem, tylko po prostu jest na nim więcej dopracowanego materiału. Przecież Killers to są w dużej mierze odrzuty, nie bez powodu na IM niektóre kompozycje nie weszły.

Re: Najbardziej niedoceniany album.

: pt sty 04, 2019 11:02 pm
autor: Mr. M
Jeśli to są "odrzuty", to chciałbym, żeby każdy zespół na świecie nagrywał takie "odrzuty" :wink:
Rasowy heavy metal, jazda od początku do końca, a takiego rockera jak Genghis Khan już nigdy nie nagrali. Wiem, że niektórzy wolą rozwlekane numery z okresów po reunion i ok, różne są gusta, ale dla mnie to konkretne granie w stylu NWoBHM było naprawdę wyjątkowe i po 38(!) latach wciąż wyrywa z butów.