TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Zbiór ankiet i Waszych opinii dotyczących innych zespołów.

Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM

Awatar użytkownika
Vorgel
-#Lord of light
-#Lord of light
Posty: 8097
Rejestracja: śr sty 27, 2016 5:26 pm

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Vorgel » śr lis 04, 2020 7:51 pm

Mnie właśnie okładka zachęciła do odsłuchu. To jest wstyd, że po American Beauty do niedawna nie znałem prawie nic GD za wyjątkiem From the Mars Hotel i In the Dark (to było akurat popularne w 1987 roku). Okładka jest dosłowna, ale w tekście o tańczących żółwiach nic nie ma. Po prostu Terrapin to jest żółw wodny. Ale ma też inne znaczenie : barak z prefabrykatów.

Deleted User 2259

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Deleted User 2259 » śr lis 04, 2020 7:55 pm

Rush z 4 na 9 miejsce no nieźle, tak myślałem, że te żółwie dasz. Killers mi to puszczał na jedne imprezie, ale mi się raczej nie podobalo, z tym, ze to było po pijaku, wiec moze sprobuje na trzeźwo.

Awatar użytkownika
Vorgel
-#Lord of light
-#Lord of light
Posty: 8097
Rejestracja: śr sty 27, 2016 5:26 pm

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Vorgel » czw lis 05, 2020 5:13 pm

6. Yes - Fragile (1971)

Obrazek

Dość nietypowa płyta. Patent, że każdy muzyk ma swój popisowy utwór na albumie nie był wówczas nowy. Pink Floyd w 1969 roku zrobili album, gdzie każdy z muzyków miał indywidualny popis nawet w kilku kawałkach. Tutaj jednak nie o to chodziło. Osią krążka są trzy dłuższe utwory, Roundabout, South Side of the Sky i Heart of the Sunrise i to one nadają właściwych proporcji płycie. Jest jeszcze niezbyt długi, ale także zaaranżowany przez cały zespół Long Distance Runaround. Pozostałych 5 kompozycji to krótkie, niekiedy bardzo krótkie utworki będące indywidualnymi prezentacjami poszczególnych muzyków. W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, by nazwać je wypełniaczami bo taką zapewne miały rolę, ale nie dość że one mi nie przeszkadzają, to jeszcze uważam za ciekawostki warte umieszczenia na albumie. Może dlatego, że popisów Wakemana, Squire'a czy Howe'a po prostu fajnie się słucha, a tu nie są bezsensownie wydłużane. 30 sekundowy numer Bruforda można traktować jako żart. Z kolei 90 sekund Andersona pełni dość istotną rolę, gdyż powraca w formie kody po ostatnim utworze na płycie. To jest w jakimś sensie koncept album. Nie tematycznie, ale muzycznie wszystko się tak właśnie spina.

Highlights: Roundabout, South Side of the Sky, Long Distance Runaround, Heart of the Sunrise

5. Van Der Graaf Generator - H to He, Who Am the Only One (1970)

Obrazek

Ten album zawsze stawiałem wysoko, ale do niedawna nie był u mnie na absolutnym topie. W momencie kiedy opadają emocje zostaje pewne pole do rzeczowej oceny. Jest to zdecydowanie najbardziej zapamiętywalny album wśród pierwszych 4 płyt zespołu, nie powiem, że wpadający w ucho na tych samych zasadach co prosta muzyka rockowa, ale jednak najbardziej przyswajalna płyta wczesnego Van Der Graafa. Killer miał potencjał na hit, grupa jednak odmówiła wydania go w formacie singla, tłumacząc iż nie chcieli być klasyfikowani jako zespół hard rockowy. House With No Door spokojnie mógł ukazać się na singlu i osiągnąć sukces Refugees. Szkoda, że nikt o tym nie pomyślał. Od tego momentu utwory są coraz dłuższe, aż do finałowego Pioneers Over c. 47 minut to płyta długa jak na rok wydania, ale nie ma na niej zbędnych rzeczy. Ulubiony album VDGG Bruce'a Dickinsona. Mój od jakiegoś czasu też. Hammilla zresztą cenię najbardziej z wszystkich progresywnych wokalistów.

Highlights: cała płyta.

Deleted User 2259

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Deleted User 2259 » czw lis 05, 2020 5:19 pm

Czyli nie będzie Pawn Hearts, to faktycznie zaskoczyłeś.

Awatar użytkownika
Vorgel
-#Lord of light
-#Lord of light
Posty: 8097
Rejestracja: śr sty 27, 2016 5:26 pm

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Vorgel » czw lis 05, 2020 5:22 pm

Już było na miejscu 13

Deleted User 2259

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Deleted User 2259 » czw lis 05, 2020 5:37 pm

Wybacz, faktycznie, przeoczyłem ten wpis.

Awatar użytkownika
Vorgel
-#Lord of light
-#Lord of light
Posty: 8097
Rejestracja: śr sty 27, 2016 5:26 pm

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Vorgel » czw lis 05, 2020 6:59 pm

4. Emerson, Lake & Palmer - Brain Salad Surgery (1973)

Obrazek

Album miał się nazywać Whip Some Skull on Ya, ale ostatecznie pod wpływem przeboju Dr. Johna (Right Place Wrong Time) zmieniono na Brain Salad Surgery. Utworem, który zajmuje większość płyty jest półgodzinna suita Karn Evil 9, opus magnum grupy. Gdybym miał wskazać najlepiej zagrany utwór jakiegokolwiek zespołu wskazałbym na tę właśnie kompozycję. Jest przepotężna w swoim rozmachu, w dodatku zupełnie jak na tamte czasy nowatorska. Nie tylko Keith Emerson ma tutaj swoje popisy, bo i Greg Lake na gitarze elektrycznej robi rzeczy jakich się wówczas nie grało. Keith korzysta z najnowocześniejszych zabawek syntezatorowych by nadać futurystyczny charakter dystopijnej opowieści, ale to jego klasyczna gra jest tutaj prawdziwym popisem umiejętności. Nie chodzi jedynie o sprawne uderzanie w klawisze, bo facet pokazuje, że dla niego łączenie klasycznej awangardy, jazzu, impresjonizmu argentyńskiego w stylu Ginastery (Na płycie jest też adaptacja Toccaty Alberto Ginastery) oraz tradycyjnej muzyki klasycznej, to żadna trudność. W dodatku robi to tak sprawnie, że nie mamy do czynienia z jakimiś oderwanymi od siebie cytatami. Wszystko jest przemyślane pod kątem kompozycji. Karn Evil 9 dzieli się na 3 impresje. Pierwsza najdłuższa ma rytmikę kojarzącą się z boogie woogie, a przeplatana jest mocnymi solówkami wyprzedzającymi swoją epokę. Ja lubię takie rzeczy nazywać rock and rollem, to jest jednak post apokaliptyczny rock and roll na sterydach. Druga impresja jest w całości instrumentalna i tutaj mamy popis wielkiego Emersona. Jest w nim wszystko o czym powyżej napisałem. Siłą Keitha niewątpliwe było to, że on nie wywodził się z rejonów rock and rolla, a co więcej sięgał też do muzyki bardzo starej niekoniecznie tylko klasycznej bo i są w jego twórczości nawiązania do bebopu oraz boogie-woogie (dobrym przykładem jest Benny the Bouncer). Rock and roll by go bardzo ograniczył, to jest dobra muzyka dla gitarzystów. Pianiści, którzy wpadli w ten schemat, w zasadzie z niego nie wychodzą. Po prostu koncentrują się na ładnych melodiach. Trzecia impresja Karn Evil 9, to już typowy rock progresywny, podniosły, patetyczny, no i oczywiście świetny. Brain Salad Surgery zakończył erę najlepszych płyt EL&P. Po trasie koncertowej mieli trochę przerwy, ale do dawnej formy już nie wrócili.

Highlights: Toccata, Still... You Turn Me On, Karn Evil 9

Deleted User 2259

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Deleted User 2259 » czw lis 05, 2020 7:39 pm

2 płyty z 3, ktore zostaly jestem pewny. Nie wiem tylko co bedzize pozycja 3, moze Alice Cooper.

Awatar użytkownika
Vorgel
-#Lord of light
-#Lord of light
Posty: 8097
Rejestracja: śr sty 27, 2016 5:26 pm

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Vorgel » pt lis 06, 2020 4:58 pm

3. Yes - Close to the Edge (1972)

Obrazek

Perfekcyjna płyta z gatunku rocka progresywnego. Jest programowa suita, są krótsze utwory, ale nie za krótkie, dlatego wystarczyły tylko dwa. Składające się z 4 części tytułowe Close to the Edge to mój ulubiony utwór Yes z całego katalogu zespołu. 18 fantastycznych minut. Zaczyna się nieco niepokojącymi dźwiękami, ale dalej rozwija się niczym w jakiejś natchnionej ekstazie. Muzyka współgra z tekstem mającym wyraźnie religijne zabarwienie i tak naprawdę koncentruje się na frazie 'I get up I get down' (to też nazwa trzeciej części suity), która na samym końcu powraca w absolutnie fantastycznej odsłonie, dopełnia się jakby, gdyż Anderson śpiewa ją trochę inaczej niż w części pierwszej. Końcówka tak samo wzruszająca jak Supper's Ready Genesis. No i ten sam rok. Pozostałe dwa utwory nie mają już tego powera emocjonalnego, co nie znaczy że są złe. Yes byli w szczytowej formie i to nie tylko technicznie, ale i kompozycyjnie. And You and I też dzieli się na 4 części, chociaż trwa niespełna 11 minut. Mniej złożona i podniosła kompozycja, ale dość sprytnie zrobiona. W zasadzie opiera się na bardzo melodyjnym fragmencie, który pojawia się już na początku i jest przywoływany w różnych wariantach dalej. Siberian Khatru to najkrótszy utwór na płycie, chociaż i tak prawie 10 minut. Nie dzieli się na części, po prostu płynie sobie na rockową nutę, nieco kojarząc się z tym co zespół robił na dwóch poprzednich krążkach. To w końcu nie było dużo wcześniej. Kompozycja zainspirowała co najmniej kilku gitarzystów, ale podejrzewam, że i wielu klawiszowców zastanawiało się co by tutaj podprowadzić (ja słyszę Magellan). Cóż dodać, to jest taki album, który mógłby robić za wzorzec rocka progresywnego w Sevres pod Paryżem.

Highlights: cały album, oczywiście najlepsza suita.

Deleted User 7916

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Deleted User 7916 » pt lis 06, 2020 5:02 pm

3. Yes - Close to the Edge (1972)

Obrazek

Perfekcyjna płyta z gatunku rocka progresywnego. Jest programowa suita, są krótsze utwory, ale nie za krótkie, dlatego wystarczyły tylko dwa. Składające się z 4 części tytułowe Close to the Edge to mój ulubiony utwór Yes z całego katalogu zespołu. 18 fantastycznych minut. Zaczyna się nieco niepokojącymi dźwiękami, ale dalej rozwija się niczym w jakiejś natchnionej ekstazie. Muzyka współgra z tekstem mającym wyraźnie religijne zabarwienie i tak naprawdę koncentruje się na frazie 'I get up I get down' (to też nazwa trzeciej części suity), która na samym końcu powraca w absolutnie fantastycznej odsłonie, dopełnia się jakby, gdyż Anderson śpiewa ją trochę inaczej niż w części pierwszej. Końcówka tak samo wzruszająca jak Supper's Ready Genesis. No i ten sam rok. Pozostałe dwa utwory nie mają już tego powera emocjonalnego, co nie znaczy że są złe. Yes byli w szczytowej formie i to nie tylko technicznie, ale i kompozycyjnie. And You and I też dzieli się na 4 części, chociaż trwa niespełna 11 minut. Mniej złożona i podniosła kompozycja, ale dość sprytnie zrobiona. W zasadzie opiera się na bardzo melodyjnym fragmencie, który pojawia się już na początku i jest przywoływany w różnych wariantach dalej. Siberian Khatru to najkrótszy utwór na płycie, chociaż i tak prawie 10 minut. Nie dzieli się na części, po prostu płynie sobie na rockową nutę, nieco kojarząc się z tym co zespół robił na dwóch poprzednich krążkach. To w końcu nie było dużo wcześniej. Kompozycja zainspirowała co najmniej kilku gitarzystów, ale podejrzewam, że i wielu klawiszowców zastanawiało się co by tutaj podprowadzić (ja słyszę Magellan). Cóż dodać, to jest taki album, który mógłby robić za wzorzec rocka progresywnego w Sevres pod Paryżem.

Highlights: cały album, oczywiście najlepsza suita.
Podoba mi się Twoje podejście, robisz smaka. Invaider mówi,że drugi utwór najlepszy, podzielam Jego opinię.

Awatar użytkownika
Vorgel
-#Lord of light
-#Lord of light
Posty: 8097
Rejestracja: śr sty 27, 2016 5:26 pm

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Vorgel » pt lis 06, 2020 5:06 pm

Najlepszy jest tytułowy, bez dwóch zdań. To jest moje top 5 suit rocka progresywnego w ogóle.

Awatar użytkownika
Vorgel
-#Lord of light
-#Lord of light
Posty: 8097
Rejestracja: śr sty 27, 2016 5:26 pm

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Vorgel » pt lis 06, 2020 5:54 pm

2. Alice Cooper - Welcome to My Nightmare (1975)

Obrazek

Po rozwiązaniu Alice Cooper group, Alice postanowił zrobić album z jeszcze większym rozmachem niż Billion Dollar Babies. Ponownie więc sięgnął po Boba Ezrina, który nie produkował wcześniejszej płyty, mającej przywrócić zespół do korzeni (Muscle of Love). Welcome to My Nightmare to nie jest po prostu hard rock. Jest tu oczywiście hard rock, ale jest też art rock, rock and roll, wodewil. Wokalista próbuje swoje horrorshow bardzo urozmaicić. Między hard rockowymi Devil's Food i The Black Widow umieszczono wykład na temat pająków, wygłoszony przez Vincenta Price'a. Some Folks to wodewil, podobny charakter ma utwór tytułowy chociaż skręca bardziej w stronę rocka, Only Women Bleed to ballada zrobiona z orkiestrowym rozmachem. Department of Youth, Cold Ethyl i Escape to z kolei trzy żywiołowe (hard) rock and rolle. Years Ago, Steven i The Awakening stanowią jakby jeden koncept muzyczny w progresywnym stylu (chociaż to jest generalnie album koncepcyjny o podróży przez koszmary niejakiego Stevena). Na albumie dzieje się sporo w zaledwie 43 minuty. Niebywałą zaletą krążka jest to, iż wszystkie te opowieści, niekiedy mocno ponure innym razem wręcz szokujące nie są podporządkowane jakiejś super poważnej formule. Takie coś to łatwizna. Ale z drugiej strony potrzeba było odpowiednich środków wyrazu, by na przykład Some Folks nie brzmiało jak kawałek z filmów Disneya. Nie da się wepchnąć tej płyty do jakiejkolwiek konkretnej szufladki, to jest po prostu Alice Cooper. Ja wiem, że on chce by to nazywano wodewilem, ale wodewil to zbyt wąskie określenie na to, co się tutaj dzieje.

Highlights: Cała płyta, ale gdybym miał wskazać najlepszy utwór pewnie wybrałbym ten najbardziej smutny i przygnębiający czyli Steven.

Awatar użytkownika
Vorgel
-#Lord of light
-#Lord of light
Posty: 8097
Rejestracja: śr sty 27, 2016 5:26 pm

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Vorgel » pt lis 06, 2020 6:35 pm

1. Jethro Tull - Thick as a Brick (1972)

Obrazek

Ciężko wybrać jeden album z lat 70 i powiedzieć, że to ten najlepszy. Z pewnością jest coś co stawia Thick as a Brick nad resztą płyt z tej dekady i nie chodzi jedynie o sentyment (do wielu z tych płyt też mam wieloletni sentyment). Zespoły progresywne jeśli nagrywały długie suity, na ogół była to jedna suita na album, plus krótsze utwory. Są pewne wyjątki, ale ze znanych gigantów gatunku zrobili tak jedynie Yes na Oceanach (tam do przesady) i Jethro Tull na Thick as a Brick oraz A Passion Play. Thick as a Brick to w zasadzie jeden utwór, ale podzielony na dwie części z racji tego, że najpierw ukazał się na winylu. CD zachowało tę tradycję, więc mamy tu dwa utwory o tym samym tytule, tyle że part 1 i part 2. Te odsłony rzecz jasna są momentami do siebie podobne bo to jest koncept album z powracającymi motywami, ale mają swoją oddzielną specyfikę. O ile pierwsza część to typowa progresywna dynamiczna jazda, o tyle w drugiej pojawia się posępna grobowa melodia zrobiona w poetyce marszu żałobnego z monumentalną partią organów Hammonda. I nawet kiedy zespół przyspiesza, robiąc wręcz karkołomne wywijasy (Barriemore Barlow rules), dalej nie jest zbyt wesoło. Dopiero pod koniec wszystko się klaruje i powraca motyw znany z części pierwszej. Zawsze jak słyszę orkiestrowy motyw pod koniec płyty mam przed oczami obraz Richarda Oelze "Erwartung" z 1936, gdzie grupa ludzi w kapeluszach obserwuje zbierające się chmury. Wiadomo co się stało 3 lata później. A Thick as a Brick to coś więcej niż tylko rock progresywny. To satyra na współczesną Anglię owszem, ale to też próba pokazania, że prog rock nie musi być koniecznie śmiertelnie poważny

Awatar użytkownika
Vorgel
-#Lord of light
-#Lord of light
Posty: 8097
Rejestracja: śr sty 27, 2016 5:26 pm

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Vorgel » pn gru 07, 2020 2:48 pm

Honorable Mentions

Najpierw 3 płyty koncertowe (bez kolejności, rocznikowo)

Emerson, Lake & Palmer - Pictures at an Exhibition (1971)
Obrazek

Hawkwind - Space Ritual (1973)
Obrazek

Kiss - Alive! (1975)
Obrazek

Sama klasyka. Album ELP to prawdopodobnie moja ulubiona koncertówka ever, w dodatku na bonusowej płycie jest wykonanie Obrazków z 8 Grudnia 1970 roku, chyba lepsze niż to z marca 1971 stanowiące oficjalny album. Space Ritual Hawkwind to moja ulubiona pozycja w dyskografii tego zespołu, jedyny taki przypadek gdzie wolę koncertówkę od każdej płyty studyjnej. No i na koniec album który zrobił z Kiss gwiazdy, legendarne już Alive! Niektóre kawałki wypadają lepiej niż w wersjach studyjnych, np C'mon and Love Me, gdzie rytmicznego akustyka zastępuje gitara elektryczna, czy rozbudowana wersja She z dłuższym solem Ace'a.

paulek
-#Lord of the flies
-#Lord of the flies
Posty: 3312
Rejestracja: pn cze 07, 2004 8:22 pm
Skąd: z narodu którego nie ma

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: paulek » pn gru 07, 2020 3:42 pm

Obrazki ELP to dla mnie ich najlepsza płyta :wink:

Zdan
-#Lord of light
-#Lord of light
Posty: 9898
Rejestracja: wt sty 29, 2019 12:29 pm

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Zdan » pn gru 07, 2020 4:17 pm

Tak jak nie lubię koncertówek (poza kilkoma wyjątkami) tak te numery Hawkwind naprawdę dostają skrzydeł na "Space Ritual". Genialna rzecz.

Awatar użytkownika
Vorgel
-#Lord of light
-#Lord of light
Posty: 8097
Rejestracja: śr sty 27, 2016 5:26 pm

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Vorgel » pn gru 07, 2020 4:55 pm

Na Space Ritual jest sporo numerów, których nie ma na płytach studyjnych. Na albumie ELP oczywiście wszystkie są premierowe. Przynajmniej aranżacje, bo to przecież znana klasyka.

Zdan
-#Lord of light
-#Lord of light
Posty: 9898
Rejestracja: wt sty 29, 2019 12:29 pm

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Zdan » pn gru 07, 2020 4:59 pm

Zgoda (część potem nagrano na albumach studyjnych) ale to te znane numery tutaj dla mnie błyszczą i nabierają życia.

Awatar użytkownika
Vorgel
-#Lord of light
-#Lord of light
Posty: 8097
Rejestracja: śr sty 27, 2016 5:26 pm

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: Vorgel » wt gru 08, 2020 5:07 pm

Wykonawcy, którzy nie załapali się do top 50

Caravan - In the Land of Grey and Pink (1971)
Obrazek

Eloy - Inside (1973)
Obrazek

Supertramp - Crime of the Century (1974)
Obrazek

Scorpions – Virgin Killer (1976)
Obrazek

The Alan Parsons Project - Eve (1979)
Obrazek

Caravan mają kilka niezłych płyt, ale oczywiście ta najlepsza. To nie jest jakiś ekwilibrystyczny czy ciężki prog, zaliczano ich do sceny Canterbury, która mnie jakoś nigdy specjalnie nie fascynowała, ale ta płyta jest bardzo dobra. Album Eloy to moim zdaniem najlepsze co mają w katalogu. Niemcy kopiowali na ogół Brytyjczyków, tutaj nie jest inaczej, czuć wpływy Jethro Tull, ale i Genesis. Stefek Harris słuchał krążka, a później napisał Upiora w Operze. Crime of the Century to jedyny album Supertramp, który lubię w całości. Podobnie jak Caravan to nie jest jakiś ciężki czy ekstremalny prog, ale słucha się go zwyczajnie dobrze. Utwór tytułowy to jedna z najlepszych kompozycji lat 70. I jeszcze ten tekst, pasujący chyba do każdych czasów. Virgin Killer uważam za najlepsze Scorpions. To melodyjny krążek, pierwszy w ich dyskografii który miał potencjał na hity i one tutaj są. Pictured Life, Catch Your Train, In Your Park. Jest też mój ulubiony Yellow Raven. Uli Roth gra jak Friedman ale przed Friedmanem (sola w Backstage Queen czy Catch Your Train). Parsons był u mnie w latach 80, ale nie w 70, a przecież wtedy nagrał większość swoich najlepszych płyt. Eve to dość szczególny album z nowoczesnym brzmieniem. Po latach jakoś wolę słuchać niż I Robot, które kiedyś uważałem za lepsze.

paulek
-#Lord of the flies
-#Lord of the flies
Posty: 3312
Rejestracja: pn cze 07, 2004 8:22 pm
Skąd: z narodu którego nie ma

Re: TOP 50 płyt lata 70 - Vorgel

Postautor: paulek » wt gru 08, 2020 6:31 pm

Dla mnie właśnie scena Canterbury to najlepsze co w brytyjskim progrocku. Caravan popełniłe jeszcze ze dwie równie genialne płyty If ICould Do It.... oraz WFor Girl Who Grow Plump....
Do tego conajmniej 4 absolutnie genialne płyty Soft Machine, pojedyncze strzały Khan, Robert Wyatt, Arzahel, fenomenalny Egg, National Health, bardzo dobry Hatfield And The North. Jak dla mnie właśnie scena Canterbury była najbardziej odkrywcza a zarazem najbardziej ambitna w progrocku. Głębokie zakorzenmienie w tradycjyjnej muzyce folkowej, dużo jazzowania, sporo miejsca na solowe popisy, a instrumentaliści i kompozytorzy zacni. Mocno to podlane psychodelicznym sosem. Polecam każdemu kto lubi rocka progresywnego zwłaszcza lata 70-te tego gatunku...


Wróć do „Ankiety”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość