Czas na Frontiera:
Tytułowy - Kosmiczny początek, pierwsza część utworu dosyć udana. Martwi to, że Dickinson znowu nie w formie. Ok, druga połowa, trochę zbyt radosna jak na mój gust. Solówki nie porywają. 4/10
El Dorado - Początek to nic specjalnego, ot taki przeciętniak Maidenowy, których zespół ostatnio nagrywa coraz więcej. Fajna gra Nicko to na pewno na plus. Refren słaby, Bruce wyje okropnie. Solówki nie powalają, ale Dave i Adrian w miarę, Janick oczywiście najgorzej. 3,5/10
Mother - Otwarcie takie lajtowe, ale trochę przydługie. Ten wojenny kawałek trochę mi się kojarzy z The Longest Day. Refren chyba najlepszy jak na tem moment z tego kawałka, choć za dużo piania. Solo cienkie. Końcówka już lepsza. 4,5/10
Coming Home - Przyjemna balladka, mnie się trochę kojarzy z czymś z Tyranny of Souls. Refren daje radę (oczywiście jak na ich obecne możliwości) Dave dał radę, ale Adrian zagrał o wiele ciekawiej. 4/10
Alchemist - Pora na coś szybszego. Refren może być. Nicko na tych blachach daje radę. Solo Janka może być (nawet chłop dał radę) 3,5/10, bo przewidywalny wałek.
Czas na drugą część płyty (osobiście dla mnie ciekawszą)
Avalon: Dickinson śpiewa z feelingiem, trochę przydługawy wstęp, ale zobaczymy jak to się potem potoczy
Refren jak na razie najlepszy. Pierwsze solo nie porwało. Ok wchodzi Adrian, koleś ma jeszcze przynajmniej jakieś pomysły i jest najbardziej wszechstronny z całej trójki gitarzystów, ale to żadne odkrycie. 6 minuta, atmosfera trochę siada, tak jakby brakowało już pomysłów na ten utwór. I tak juz do końca niestety, jedynie na plus gitary. Mocne 5/10
Starblind - Zawsze mój faworyt na tym krążku, zobaczymy jak mi się po latach będzie podobać. Niezły początek. Klimatem przypomina mi trochę Infinite Dreams. Refren w miarę, ale ta gitara Adriana świetna. Mamy 4 minutę, o wiele ciekawiej. Solówki nawet, klawisze ok. Ostatni refren zbędny. 5,5/10
Talisman - Drętwy początek. 2:21 - no nareszcie wykop. Bas Harrisa fajnie klekocze. No i mamy refren, niezły, jedyny minus to wyjący Dickinson. Sołowka może być. Nawet szybko zleciał ten kawałek, nie męczyłem się. 5/10
King - Ładny początek. I ruszamy do przodu. Refren nie powala, ale zaraz będzie najlepszy moment całej płyty
dokładnie od 3:56, brawo gitarzyści, świetny klimat. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Ostatnia minuta dobra. 5,5/10
Wind - Intro to pierdoły jakich mało. Dobra czas przejść do właściwej części utworu, może być, ale zbyt wesołe. Od 4 minuty tak naprawdę dla mnie zaczyna się ten wałek. Pierwsze solo ''H'' ok, patatajka oczywiście wliczona w pakiet
, Dave też się popisał. Janick też dał radę. Ostatnie 1,5 minuty zbędne. 5,5/10
Ocena końcowa - 4.60/10
Podsumowanie: No i tak jak myślałem Frontier najlepszy zaraz po BNW, powoli zapomnieć i do śmietnika dać okres reunion. Można się brać za lata 80te