20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Info o koncercie? Zlocie? Imprezie? Patrz tutaj

Moderator: Administracja i Moderacja SanktuariuM

Awatar użytkownika
panzerschreck
-#Lord of the flies
-#Lord of the flies
Posty: 3331
Rejestracja: pn gru 24, 2007 12:22 am
Skąd: Gło/Wro

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: panzerschreck » wt lut 02, 2010 11:59 pm

Hola... Czy ja cię idiotą nazwałem?? A poza tym jest to zasadnicza różnica. Zespoły które mi się nie podobają nie określam mianem słabych. Poprostu nie trafiają w mój gust i tyle. Dla tego też oducz się tej maniery, bo jest głupia.
Ale szczera. :) Mów co chcesz, ale nie przekonasz mnie, że np. Nirvana to zespół, który nie trafia w mój gust. Nirvana jest słaba i koniec pieśni. Podobnie wiele innych zespołów. The Rasmus jest słabe, 3 Dors Down jest słabe. Nowe CoB, nowe In Flames, nowy Annihilator są słabi. Możesz udawać i silić się na poprawność polityczną i walić teksty o nie trafianiu w gust. A można otwarcie powiedzieć, że Childreni od dwóch albumów są słabą kapelą i basta (co mnie boli, bo pierwsze cztery albumy są rewelacyjne). Bo dla mnie są. Jak Meta skończyła się na Kill'em All :P ,tak Bodom skończyło się na Hatecrew.

Nie trafiać w gusta, to może Meta. Może się komuś podobać lub nie, ale słabi to oni na pewno nie są. Nie trafiać w gusta może Dream Theater, nie trafiać w gusta może wspomniany DEP, nie trafiać w gusta może Slayer, ale żadna z tych kapel nie jest słaba. A Coma jest słaba, tak jak i te kapele które wspomniałem i masę innych.
Z kolei Ty mów sobie co chcesz, ale na pewno Nirvana nie jest słaba, natomiast Children of Bodom słabym zespołem jest od zawsze, nie tylko od dwóch ostatnich albumów ;) I co teraz? :B
Nicotine-Valium-Vicodine-Marijuana-Ecstasy and Alcohol

mimski
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2090
Rejestracja: ndz wrz 07, 2003 3:23 pm
Skąd: Lubliniec/Falubazy

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: mimski » śr lut 03, 2010 12:05 am

Oczywiście, że subiektywne. To jest forum, tu są same subiektywne opinie. Na jakiej zasadzie są słabi? Bo po prostu, co mieli do powiedzenia już powiedzieli. Grają oklepane patenty. Są wtórni i nudni. Alexi wymiata solówki, Warman zapyla po klawiszach, ciągle w ten sam sposób. Wszystko na jedno kopyto. Nie ma w tym świeżości, nowości, tej siły co miało kiedyś. Dlatego są słabi.
To nie demokracja, ale własność prywatna, produkcja i dobrowolna wymiana są źródłem dobrobytu.

mimski
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2090
Rejestracja: ndz wrz 07, 2003 3:23 pm
Skąd: Lubliniec/Falubazy

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: mimski » śr lut 03, 2010 12:06 am

Z kolei Ty mów sobie co chcesz, ale na pewno Nirvana nie jest słaba, natomiast Children of Bodom słabym zespołem jest od zawsze, nie tylko od dwóch ostatnich albumów ;) I co teraz? :B
Nic. To jest Twoja opinia, ja mam swoją. Tylko przynajmniej jest szczera, a nie jakieś pseudofilozoficzne banialuki o nietrafianiu w gusta.

PS. Nie wiem czy faktycznie tak myślisz, czy to prowokacja, ale ja mogę przekornie zapytać w czym Nirvana jest dobra?
To nie demokracja, ale własność prywatna, produkcja i dobrowolna wymiana są źródłem dobrobytu.

Awatar użytkownika
panzerschreck
-#Lord of the flies
-#Lord of the flies
Posty: 3331
Rejestracja: pn gru 24, 2007 12:22 am
Skąd: Gło/Wro

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: panzerschreck » śr lut 03, 2010 12:15 am


PS. Nie wiem czy faktycznie tak myślisz, czy to prowokacja, ale ja mogę przekornie zapytać w czym Nirvana jest dobra?
Wiem, że nie powinienem stosować tego chwytu, ale nie mogę się powstrzymać- a w czym jest zła? Słyszałeś na przykład ten utwór- http://www.youtube.com/watch?v=GgcUyGTq0so ?
Nicotine-Valium-Vicodine-Marijuana-Ecstasy and Alcohol

mimski
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2090
Rejestracja: ndz wrz 07, 2003 3:23 pm
Skąd: Lubliniec/Falubazy

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: mimski » śr lut 03, 2010 12:49 am


PS. Nie wiem czy faktycznie tak myślisz, czy to prowokacja, ale ja mogę przekornie zapytać w czym Nirvana jest dobra?
Wiem, że nie powinienem stosować tego chwytu, ale nie mogę się powstrzymać- a w czym jest zła? Słyszałeś na przykład ten utwór- http://www.youtube.com/watch?v=GgcUyGTq0so ?
Ot choćby w tym utworze. Jestem otwarty na różne nowe rzeczy, na nietypowe kompozycje o czym świadczy choćby to, że uwielbiam DEP, Martyra, Converge, ale ten powyższy to dla mnie zwykły hałas. Muzyki niemal brak. A w czym była zła? W tym, że kawałki były niemal banalne, zbudowane na 4 akordach. Wielu muzyków takie pomysły wywala do kosza, bo są najzwyczajniej denne. Po pijaku to może im się podobać, ale po wytrzeźwnieniu, takie pseudo dzieła są usuwane do kosza. Kawałki są oparte na jednym schemacie, czasem niemal identyczne. Taki Rape Me i Smells są do siebie bardzo podobne. Grali koncerty na nienastrojonych instrumentach, fałszując niemiłosiernie. To brak szacunku dla publiczności i słuchaczy. Jak oglądam coś takiego to się dziwie, że ktoś w ogóle lubił tego gościa:
http://www.youtube.com/watch?v=ucYvB8eiTGY
W ogóle na tym filmie jest na takiej bani, że wątpie, że wie co się dzieje w ogóle. Palenie gitar na scenie, to kolejny zarzut. Ludzie dali by się pokroić za taki instrument, a on sobie spala gitarkę. Albo to:
http://www.youtube.com/watch?v=HmpaI65wolY
Z całym szacunkiem, ale za to należy się kop w twarz. Żałosne po prostu. Poza tym w ogóle cały kierunek opierał się na Nirvanie. Wszystkie inne kapele które grały podobne smęty, tylko nie nazywały się Nirvana zostały zmieszane z błotem za banalność kompozycji. Nirvana miała fart, a raczej dobry PR, wsparcie MTV i samobójstwo Kurta. Umiejętności muzyków były co najwyżej przeciętne.
To nie demokracja, ale własność prywatna, produkcja i dobrowolna wymiana są źródłem dobrobytu.

Awatar użytkownika
Elevatorman
-#Clansman
-#Clansman
Posty: 4390
Rejestracja: pt maja 27, 2005 11:44 am
Skąd: Wrocław

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: Elevatorman » śr lut 03, 2010 2:22 am

mimski, zgadzam się dla mnie Nirvana to również dno, a te filmiki które wysłałeś tylko to potwierdzają...

Awatar użytkownika
panzerschreck
-#Lord of the flies
-#Lord of the flies
Posty: 3331
Rejestracja: pn gru 24, 2007 12:22 am
Skąd: Gło/Wro

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: panzerschreck » śr lut 03, 2010 11:30 am


PS. Nie wiem czy faktycznie tak myślisz, czy to prowokacja, ale ja mogę przekornie zapytać w czym Nirvana jest dobra?
Wiem, że nie powinienem stosować tego chwytu, ale nie mogę się powstrzymać- a w czym jest zła? Słyszałeś na przykład ten utwór- http://www.youtube.com/watch?v=GgcUyGTq0so ?
Ot choćby w tym utworze. Jestem otwarty na różne nowe rzeczy, na nietypowe kompozycje o czym świadczy choćby to, że uwielbiam DEP, Martyra, Converge, ale ten powyższy to dla mnie zwykły hałas. Muzyki niemal brak. A w czym była zła? W tym, że kawałki były niemal banalne, zbudowane na 4 akordach. Wielu muzyków takie pomysły wywala do kosza, bo są najzwyczajniej denne. Po pijaku to może im się podobać, ale po wytrzeźwnieniu, takie pseudo dzieła są usuwane do kosza. Kawałki są oparte na jednym schemacie, czasem niemal identyczne. Taki Rape Me i Smells są do siebie bardzo podobne. Grali koncerty na nienastrojonych instrumentach, fałszując niemiłosiernie. To brak szacunku dla publiczności i słuchaczy. Jak oglądam coś takiego to się dziwie, że ktoś w ogóle lubił tego gościa:
http://www.youtube.com/watch?v=ucYvB8eiTGY
W ogóle na tym filmie jest na takiej bani, że wątpie, że wie co się dzieje w ogóle. Palenie gitar na scenie, to kolejny zarzut. Ludzie dali by się pokroić za taki instrument, a on sobie spala gitarkę. Albo to:
http://www.youtube.com/watch?v=HmpaI65wolY
Z całym szacunkiem, ale za to należy się kop w twarz. Żałosne po prostu. Poza tym w ogóle cały kierunek opierał się na Nirvanie. Wszystkie inne kapele które grały podobne smęty, tylko nie nazywały się Nirvana zostały zmieszane z błotem za banalność kompozycji. Nirvana miała fart, a raczej dobry PR, wsparcie MTV i samobójstwo Kurta. Umiejętności muzyków były co najwyżej przeciętne.
Hałas owszem jest, ale jest on jak najbardziej kontrolowany ;) Sam fakt jednak nagrania takiego utworu jednak o czymś świadczy, o czymś o czym w kontekście Nirvany nie zwykło się mówić.

Prostota muzyki nie jest dla mnie żadnym zarzutem, podobnie zresztą jak przebojowość. Świat potrzebował zarówno "Dark Side of the Moon", jak i Johnny'ego Rottena w koszulce "I hate Pink Floyd". To, że coś jest zbudowane na 4 akordach również z automatu nie powoduje że jest banalne- nie wiem czy Joy Division ma utwór w którym jest więcej niż 4 akordy, ale dwie ich jedyne płyty są więcej warte niż dyskografie Dream Theater czy CoB, które w Twoim mniemaniu zapewne banalne nie są, no i można tam znaleźć więcej niż 4 akordy ;). Co więcej, Curtis też niemiłosiernie fałszował na koncertach, no ale pocieszam się tym, że panu LaBrie też chyba nie zawsze udaje się wstrzelić w odpowiedni dźwięk. Zresztą JD to akurat może trochę zły przykład- zarzut rzekomego banału i 4 akordów powinien wymazać też z historii muzyki The Stooges czy The Who, bardziej pasujących do całej dyskusji; ci drudzy też zresztą potrafili całe studio nagraniowe rozpieprzyć, a na koncercie wysadzić perkusję. Nie wiem też jak do palenia gitar i niszczenia wzmacniaczy ma pozycja i rola Jimiego Hendrixa; no ale ten chociaż grał coś więcej niż 4 akordy ;). Jego wersja hymnu USA z Woodstock to pewnie nawet coś więcej niż brak szacunku dla słuchaczy i publiczności, to w zasadzie brak szacunku dla własnego kraju ;)

Piszesz o dobrym PR i wsparciu MTV i to jest właśnie największy problem tego zespołu- fakt, że jest głównie postrzegany właśnie przez pryzmat swojego sukcesu komercyjnego. Nirvana jednak nie zaczęła się i nie skończyła na Smells Like Teen Spirit czy Rape Me o których piszesz. Wcześniej nagrali coś takiego jak "Bleach", duszny, garażowy, "antysalonowy" wręcz krążek, przebąkiwali o fascynacji Celtic Frost, na tym nieszczęsnym Nevermind zamieszczali takie utwory jak Endless Nameless http://www.youtube.com/watch?v=faJdBl0_e-I ,zaś po gigantycznym sukcie tejże płyty nagrali swój najlepszy krążek, który w żaden sposób nie był jakimś kompromisem, pójściem za ciosem i próbą zapanowania nad przestrzenią plecaków kolejnych rzesz nastolatek. Nirvanie można zarzucać wiele, ale nie można odmówić pełnego autentyzmu i szczerości przekazu- słuchając ich płyt, nie wyrywkowo powyciąganych z youtube singlowych hitów, nie znajduję w nich ręki specjalistów od PR, ani nie widzę prób dogodzenia komukolwiek. Cały ten cyrk ze śmiercią Cobaina, a wcześniej potencjał komercyjny ich wizerunku przesłoniły zupełnie wartość ich muzyki. Zainteresowanie MTV to wcale nie był dla nich fart- gdyby nie to, Ty nie posłuchałbyś ich nigdy bo najzwyczajniej w świecie taka muzyka Cię nie interesuje, przez swetry i naszywki nie nabrałbyś do nich obrzydzenia, a oni graliby swoje- nieważne czy mieliby w związku z tym sprzedać tysiąc czy 10 milionów sztuk płyt.


Kolejna sprawa- umiejętności muzyków. OK, nie walili solówkami jak Petrucci czy Alexi, ale wg mnie stworzenie czegoś takiego jak Endless Nameless nie polega jedynie na losowym wybraniu niemiłych dla ucha dźwięków; świadczy to o tym, że wyobraźnia muzyczna Cobaina nie była wcale tak ograniczona jak mogłoby się to jedynie po znajomości ich największych hitów wydawać. Dla mnie większą krzywdą dla muzyki jest barokowość, przesadne epatowanie formą, jak w przypadku CoB, gdzie nie znajduję niczego więcej poza masturbacjami instrumentalnymi. Zresztą słuchając takiego Everytime I Die (posłużę się tak oczywistym przykładem, jak Ty ze Smells...) słyszę więcej banału niż w jakimkolwiek utworze Nirvany- metal to coś więcej niż groźne miny, groźny wokal (:D), klawiszowe pejzaże rodem z Disneya oraz kilka słodkich melodyjek i ładniutkie solóweczki ;) Od pomalowanych paznokci Alexiego wolę po prostu brud za paznokciami Cobaina ;)
Nicotine-Valium-Vicodine-Marijuana-Ecstasy and Alcohol

Awatar użytkownika
Elevatorman
-#Clansman
-#Clansman
Posty: 4390
Rejestracja: pt maja 27, 2005 11:44 am
Skąd: Wrocław

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: Elevatorman » śr lut 03, 2010 11:41 am

no owszem, ale jakoś hałas Sex Pistols i jego krzyk bardziej mi pasuje niż kakofoniczna Nirvana

yankes
-#Clansman
-#Clansman
Posty: 4097
Rejestracja: pt mar 30, 2007 7:06 pm

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: yankes » śr lut 03, 2010 5:11 pm

Obrazek

Maczup
-#Invader
-#Invader
Posty: 232
Rejestracja: śr lip 29, 2009 6:33 pm

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: Maczup » śr lut 03, 2010 5:15 pm

nie działa
NIE DLA CZARNEGO ROBOCOPA!

miki
-#Clansman
-#Clansman
Posty: 4867
Rejestracja: sob paź 04, 2003 1:41 pm
Skąd: katowice

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: miki » śr lut 03, 2010 5:23 pm

całkiem dobra dyskusja o muzyce tu poszła w pewnym momencie <lol> może niech ktoś wydzieli, bo warta uwagi rzecz. brawo chłopcy <cmok>

mimski
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2090
Rejestracja: ndz wrz 07, 2003 3:23 pm
Skąd: Lubliniec/Falubazy

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: mimski » śr lut 03, 2010 11:11 pm

Hałas owszem jest, ale jest on jak najbardziej kontrolowany ;) Sam fakt jednak nagrania takiego utworu jednak o czymś świadczy, o czymś o czym w kontekście Nirvany nie zwykło się mówić.
Spoko, może i jest kontrolowany. Ja zbyt pewny tego nie jestem. Mimo wszystko jakoś to mnie nie przekonuje. Merzbow idzie w jeszcze bardziej ekstremalnym kierunku, ale kurcze jakoś nie wyobrażam sobie słuchania tego w odtwarzaczu:
http://www.youtube.com/watch?v=pGzrL8J0t-c
Szanuję pomysł, ale dla mnie nie ma w tym nic co by urzekało. jak zachwyca skoro nie zachwyca? Parafrazując Gombrowicza.
Prostota muzyki nie jest dla mnie żadnym zarzutem, podobnie zresztą jak przebojowość. Świat potrzebował zarówno "Dark Side of the Moon", jak i Johnny'ego Rottena w koszulce "I hate Pink Floyd". To, że coś jest zbudowane na 4 akordach również z automatu nie powoduje że jest banalne- nie wiem czy Joy Division ma utwór w którym jest więcej niż 4 akordy, ale dwie ich jedyne płyty są więcej warte niż dyskografie Dream Theater czy CoB, które w Twoim mniemaniu zapewne banalne nie są, no i można tam znaleźć więcej niż 4 akordy ;).
Należy rozróżnić prostotę od banalności. Wish You Were Here jest też oparty o 4 akordy, a kawałek jest rewelacyjny. Natomiast kawałki Nirvany są najzwyczajniej banalne. Możesz się z tym nie zgadzać, natomiast ja to tak odbieram. I podkreślam, że nie jestem przciwnikiem prostych melodii. Uwielbiam Loosing My Religion, albo Its The End Of The World As We Know It - R.E.M, a zbyt skomplikowane to te kawałki nie są. Word Up! prosty kawałek, jeszcze bardziej uproszczony przez Korn, a jednak jest flow. Haaa... Whole Lotta Love Led Zeppelin. Jeden riff grany w kółko przez 5 minut niemal. I co? Geniusz po prostu. W Nirvanie tego nie czuję. Nie potrafię zrozumieć fenomenu tego zespołu, który nie grał nic nowego, a stał się objektem kultu niemal.
Co więcej, Curtis też niemiłosiernie fałszował na koncertach, no ale pocieszam się tym, że panu LaBrie też chyba nie zawsze udaje się wstrzelić w odpowiedni dźwięk. Zresztą JD to akurat może trochę zły przykład- zarzut rzekomego banału i 4 akordów powinien wymazać też z historii muzyki The Stooges czy The Who, bardziej pasujących do całej dyskusji; ci drudzy też zresztą potrafili całe studio nagraniowe rozpieprzyć, a na koncercie wysadzić perkusję. Nie wiem też jak do palenia gitar i niszczenia wzmacniaczy ma pozycja i rola Jimiego Hendrixa; no ale ten chociaż grał coś więcej niż 4 akordy ;). Jego wersja hymnu USA z Woodstock to pewnie nawet coś więcej niż brak szacunku dla słuchaczy i publiczności, to w zasadzie brak szacunku dla własnego kraju ;)
Ciężko mi się wypowiedzieć co do wspomnianych zepsołów bo ich de facto nie znam. LaBrie fałszuje czasem, ale przynajmniej nie jest narąbany na koncercie, albo na haju. Gość pracuje nad swoim głosem, ćwiczy, dba o niego. To wyraz szacunku dla ludzi którzy przychodzą na koncert. Dla słuchaczy. Chce być jak najlepszą wersją siebie. A Kurta waliło wszystko. Generalnie nie mam szacunku dla zespołów, które nie mają szacunku dla mnie. Czy to przez zachowanie na scenie, czy to przez podejście do instrumentów. Bo ja nigdy w życiu nie zniszyłbym żadnej gitary, albo pieca. A niektórzy robią niszczenie instrumentów jako część show. Sory, ale jak się nie ma co pokazać to trzeba robić jakieś jasełka. Za to co robi Yngwie z gitarami też nie mam do gościa szacunku. Pięknie to Vai powiedział. On kocha muzykę, ale również, a może przede wszystkim gitary. Po prostu uwielbia te instrumenty. A tu taki cep będzie demolował sprzęt, bo ma taki kaprys, bo ma tak nasrane we łbie, że tylko tym jest w stanie zaimponować.
Piszesz o dobrym PR i wsparciu MTV i to jest właśnie największy problem tego zespołu- fakt, że jest głównie postrzegany właśnie przez pryzmat swojego sukcesu komercyjnego. Nirvana jednak nie zaczęła się i nie skończyła na Smells Like Teen Spirit czy Rape Me o których piszesz. Wcześniej nagrali coś takiego jak "Bleach", duszny, garażowy, "antysalonowy" wręcz krążek, przebąkiwali o fascynacji Celtic Frost, na tym nieszczęsnym Nevermind zamieszczali takie utwory jak Endless Nameless http://www.youtube.com/watch?v=faJdBl0_e-I ,zaś po gigantycznym sukcie tejże płyty nagrali swój najlepszy krążek, który w żaden sposób nie był jakimś kompromisem, pójściem za ciosem i próbą zapanowania nad przestrzenią plecaków kolejnych rzesz nastolatek.
Nie wiem, nie znam się. Dzielę się tylko swoimi spostrzeżeniami. Może się fascynowali Celtic Frost... mało mnie to obchodzi. Dino z FF fascynuje się techno co nie przeszkadza mu tworzyć industrial/death metalu w rewelacyjnym wydaniu. Slipknot fascynuje się FF, co nie jest powodem bym zaczął słuchać tych śmiesznych panów.
A czy próbowali zapanować na przestrzenią to tego nie wiesz. Może przyszedł kiedyś pan z radiowni i powiedział słuchajcie grajcie tak i tak, a my zrobimy z tego hit. Wy zarobicie, my zarobimy i wszystko będzie git maszyna.
Nirvanie można zarzucać wiele, ale nie można odmówić pełnego autentyzmu i szczerości przekazu- słuchając ich płyt, nie wyrywkowo powyciąganych z youtube singlowych hitów, nie znajduję w nich ręki specjalistów od PR, ani nie widzę prób dogodzenia komukolwiek. Cały ten cyrk ze śmiercią Cobaina, a wcześniej potencjał komercyjny ich wizerunku przesłoniły zupełnie wartość ich muzyki. Zainteresowanie MTV to wcale nie był dla nich fart- gdyby nie to, Ty nie posłuchałbyś ich nigdy bo najzwyczajniej w świecie taka muzyka Cię nie interesuje, przez swetry i naszywki nie nabrałbyś do nich obrzydzenia, a oni graliby swoje- nieważne czy mieliby w związku z tym sprzedać tysiąc czy 10 milionów sztuk płyt.
No tego bym taki pewny nie był. Nie wiem czy to było szczere. Tego się nigdy nie dwoiemy. Ja się mogę tylko wypoiwadać o tym, czy to było słabe czy dobre. Jak dla mnie słabe, a jakieś filozoficzne dywagacje zostawiłbym na uboczu.

Kolejna sprawa- umiejętności muzyków. OK, nie walili solówkami jak Petrucci czy Alexi, ale wg mnie stworzenie czegoś takiego jak Endless Nameless nie polega jedynie na losowym wybraniu niemiłych dla ucha dźwięków; świadczy to o tym, że wyobraźnia muzyczna Cobaina nie była wcale tak ograniczona jak mogłoby się to jedynie po znajomości ich największych hitów wydawać. Dla mnie większą krzywdą dla muzyki jest barokowość, przesadne epatowanie formą, jak w przypadku CoB, gdzie nie znajduję niczego więcej poza masturbacjami instrumentalnymi. Zresztą słuchając takiego Everytime I Die (posłużę się tak oczywistym przykładem, jak Ty ze Smells...) słyszę więcej banału niż w jakimkolwiek utworze Nirvany- metal to coś więcej niż groźne miny, groźny wokal (:D), klawiszowe pejzaże rodem z Disneya oraz kilka słodkich melodyjek i ładniutkie solóweczki ;) Od pomalowanych paznokci Alexiego wolę po prostu brud za paznokciami Cobaina ;)
Tu nie chodzi o walenie solówkami jak Pietrucha. Tu chodzi o umiejętność grania. Jak słyszę jak on stroi gitarę w przedstawionym przeze mnie filmik gitarę, to mam wątpliwość, że on w ogóle słyszy co gra. Na dodatek on tą gitarę tam niby dostrajał. Daj spokój, jeśli tak zachowuje się, ktoś kto mieni się muzykiem to faktycznie schodzimy już na dno i niedługo zaczniemy fascynować się brzdękami wciskając ciemnotę, że to wyobraźnia muzyczna. Moim zdaniem hałas potrafi zrobić każdy, ale zagrać wlazł kotek na płotek, tak żeby to miało duszę tylko niewielu.

Trochę odbieliśmy od tematu, bo mnie chodziło o zwrócenie uwagi na to kiedy możemy mówić o słabym zespole, a kiedy o nietrafianiu w gusta, a tu topic o Nirvanie się zrobił. W każdym razie w moim przekazie chodziło o to, że o nie trafianiu w gusta możemy mówić w przypadku Elvisa, Beatlesów, Black Sabbath, Queen, Kaliber 44, Yes, The Doors, Led Zeppelin, Pink Floyd, Death i jeszcze parę innych zespołów. Bo to są zespoły, które są kamieniami milowymi w spojrzeniu na muzykę. Ich można nie lubieć, ale szacunek się należy i nie można mówić, że są słabi. Ale o Comie, CoB, Amorphis, Insomnium, jak najbardziej może ktoś powiedzieć, jeśli ktoś chce, że są słabi, bo to nie są kamienie milowe, to nie jest szczyt muzycznych dokonań, to nie Mozart XXI w.

EDIT: LOL
http://www.youtube.com/watch?v=C50Z7e7lsVY
Faktycznie z niego buntownik i robi, to co chce. Chciał zagrać Rape Me, MTV się nie zgodziło, więc zrobił nie wiadomo co, zanucił dwa razy Rape Me, a potem zaczyna grać Lithium. Gdzie tu brud za paznokciami? Gdzie tu agresja, złość i niezależność, którą niby mieli Kurt i reszta? Jedyne czym błysnął to zdemolował sprzęt za 10 tyś dolca, za który nie płaci.
To nie demokracja, ale własność prywatna, produkcja i dobrowolna wymiana są źródłem dobrobytu.

Awatar użytkownika
panzerschreck
-#Lord of the flies
-#Lord of the flies
Posty: 3331
Rejestracja: pn gru 24, 2007 12:22 am
Skąd: Gło/Wro

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: panzerschreck » pt lut 12, 2010 8:10 pm


Spoko, może i jest kontrolowany. Ja zbyt pewny tego nie jestem. Mimo wszystko jakoś to mnie nie przekonuje. Merzbow idzie w jeszcze bardziej ekstremalnym kierunku, ale kurcze jakoś nie wyobrażam sobie słuchania tego w odtwarzaczu:
http://www.youtube.com/watch?v=pGzrL8J0t-c
Szanuję pomysł, ale dla mnie nie ma w tym nic co by urzekało. jak zachwyca skoro nie zachwyca? Parafrazując Gombrowicza.
No Merzbow do dyskusji to nie ma co tu pchać ;) Ale Twoje słowa, że kawałki Nirvany są "oparte na jednym schemacie, czasem niemal identyczne" trochę tracą na znaczeniu.
Należy rozróżnić prostotę od banalności. Wish You Were Here jest też oparty o 4 akordy, a kawałek jest rewelacyjny. Natomiast kawałki Nirvany są najzwyczajniej banalne. Możesz się z tym nie zgadzać, natomiast ja to tak odbieram. I podkreślam, że nie jestem przciwnikiem prostych melodii. Uwielbiam Loosing My Religion, albo Its The End Of The World As We Know It - R.E.M, a zbyt skomplikowane to te kawałki nie są. Word Up! prosty kawałek, jeszcze bardziej uproszczony przez Korn, a jednak jest flow. Haaa... Whole Lotta Love Led Zeppelin. Jeden riff grany w kółko przez 5 minut niemal. I co? Geniusz po prostu. W Nirvanie tego nie czuję. Nie potrafię zrozumieć fenomenu tego zespołu, który nie grał nic nowego, a stał się objektem kultu niemal.
Utrafiłeś w sedno z banalnością a prostotą; ja jednak nie zgodzę się, żeby Nirvana była banalna ;). Ze wszystkimi przykładami jakie tu wrzuciłeś oczywiście w pełni się zgadzam i możnaby jeszcze cały stos ich tu wrzucić, ale wg mnie Nirvana jak najbardziej podchodzi pod te przykłady, bo kilku riffom Cobaina nie jestem w stanie odmówić, no może nie geniuszu, ale znakomitości już tak.
Ciężko mi się wypowiedzieć co do wspomnianych zepsołów bo ich de facto nie znam. LaBrie fałszuje czasem, ale przynajmniej nie jest narąbany na koncercie, albo na haju. Gość pracuje nad swoim głosem, ćwiczy, dba o niego. To wyraz szacunku dla ludzi którzy przychodzą na koncert. Dla słuchaczy. Chce być jak najlepszą wersją siebie. A Kurta waliło wszystko. Generalnie nie mam szacunku dla zespołów, które nie mają szacunku dla mnie. Czy to przez zachowanie na scenie, czy to przez podejście do instrumentów. Bo ja nigdy w życiu nie zniszyłbym żadnej gitary, albo pieca. A niektórzy robią niszczenie instrumentów jako część show. Sory, ale jak się nie ma co pokazać to trzeba robić jakieś jasełka. Za to co robi Yngwie z gitarami też nie mam do gościa szacunku. Pięknie to Vai powiedział. On kocha muzykę, ale również, a może przede wszystkim gitary. Po prostu uwielbia te instrumenty. A tu taki cep będzie demolował sprzęt, bo ma taki kaprys, bo ma tak nasrane we łbie, że tylko tym jest w stanie zaimponować.
Ja mimo wszystko uwielbiam w rocku to, że mnóstwo jego znaczących postaci nie zachowywało się ani nie wyglądało tak jakby wciąż mieszkali z rodzicami. Zdaję sobie sprawę, że mnóstwo wartościowych rzeczy nie powstałoby bez wsparcia różnych środków chemicznych itd i mimo wszystko nie wyobrażam sobie pewnych rzeczy bez tego. Niszczenie sprzętu nie wadzi mi, biorąc pod uwagę wspomnianego już Hendrixa. Zresztą muzycy to specyficzni ludzie i czasem mówią i robią dziwne rzeczy, zresztą Ty jako fan Megadeth chyba z dystansem podchodzisz do rozmaitych głupot jakie wygaduje Mustaine.

Nie wiem, nie znam się. Dzielę się tylko swoimi spostrzeżeniami. Może się fascynowali Celtic Frost... mało mnie to obchodzi. Dino z FF fascynuje się techno co nie przeszkadza mu tworzyć industrial/death metalu w rewelacyjnym wydaniu. Slipknot fascynuje się FF, co nie jest powodem bym zaczął słuchać tych śmiesznych panów.
A czy próbowali zapanować na przestrzenią to tego nie wiesz. Może przyszedł kiedyś pan z radiowni i powiedział słuchajcie grajcie tak i tak, a my zrobimy z tego hit. Wy zarobicie, my zarobimy i wszystko będzie git maszyna.
Znając ich debiut, który specjalnie szału komercyjnego nie narobił, słychać, że ich najbardziej znane rzeczy nie powstały bo tak chciał pan z radiowni, wiedząc czym się inspirowali (choć niekoniecznie musi to być słychać w muzie) mogę sobie też wyobrazić, że nie dorastali w muzycznej próżni, a celem ich grania nie był wcale mega wielki sukces, który odnieśli, mam wrażenie, trochę niechcący. Jestem pewien, że z upływem lat i z narastającym hype'm wokół nich, grali swoje, a z podartymi spodniami i trampkami utrafili po prostu w swój czas, kiedy publika była już trochę znudzona tapirami, białymi adidasami i tak dalej.

No tego bym taki pewny nie był. Nie wiem czy to było szczere. Tego się nigdy nie dwoiemy. Ja się mogę tylko wypoiwadać o tym, czy to było słabe czy dobre. Jak dla mnie słabe, a jakieś filozoficzne dywagacje zostawiłbym na uboczu.
No właśnie, dla mnie słabe, między innymi ze względu na tę szczerość, nie jest ;)

Tu nie chodzi o walenie solówkami jak Pietrucha. Tu chodzi o umiejętność grania. Jak słyszę jak on stroi gitarę w przedstawionym przeze mnie filmik gitarę, to mam wątpliwość, że on w ogóle słyszy co gra. Na dodatek on tą gitarę tam niby dostrajał. Daj spokój, jeśli tak zachowuje się, ktoś kto mieni się muzykiem to faktycznie schodzimy już na dno i niedługo zaczniemy fascynować się brzdękami wciskając ciemnotę, że to wyobraźnia muzyczna. Moim zdaniem hałas potrafi zrobić każdy, ale zagrać wlazł kotek na płotek, tak żeby to miało duszę tylko niewielu.
Koncert koncertem, płyta płytą. Na koncercie można być naszprycowanym i robić co się chce, można też koncerty zupełnie olać jak swego czasu Schuldiner i powiedzieć że nie przyjedzie się do Europy na koncerty "bo tak" i powiedzieć reszcie zespołu żeby jechali sobie sami. Można grać jak Iron Maiden od conajmniej 10 lat takie same koncerty z małymi zmianami w setliście, z tymi samymi punktami programu, tymi samymi koszulkami, scenografią itp. Można wreszcie zagrać koncert jak Fripp (o ile się nie mylę) siedząc przez cały czas za wzmacniaczami i nie pokazując się publice. Każdy brak szacunku może sobie definiować różnie. Nie zmienia to faktu, że na płycie nikt za Cobaina gitary nie nastroił, nikt za niego nie wymyślił tego czy owego, czy jest to proste Smells czy jest to nieco bardziej "skomplikowane" Endless Nameless. W tym momencie wracamy do punktu wyjścia ;) Zresztą ja bardzo chętnie popatrzyłbym na koncercie jak Cobain rozwala wzmacniacz, może nawet chętniej niż jakby miał wszystko odgrywać nutka w nutkę jak na płycie, podziękować i wyjść.
Trochę odbieliśmy od tematu, bo mnie chodziło o zwrócenie uwagi na to kiedy możemy mówić o słabym zespole, a kiedy o nietrafianiu w gusta, a tu topic o Nirvanie się zrobił. W każdym razie w moim przekazie chodziło o to, że o nie trafianiu w gusta możemy mówić w przypadku Elvisa, Beatlesów, Black Sabbath, Queen, Kaliber 44, Yes, The Doors, Led Zeppelin, Pink Floyd, Death i jeszcze parę innych zespołów. Bo to są zespoły, które są kamieniami milowymi w spojrzeniu na muzykę. Ich można nie lubieć, ale szacunek się należy i nie można mówić, że są słabi. Ale o Comie, CoB, Amorphis, Insomnium, jak najbardziej może ktoś powiedzieć, jeśli ktoś chce, że są słabi, bo to nie są kamienie milowe, to nie jest szczyt muzycznych dokonań, to nie Mozart XXI w.
Nie wiem, być może, ja wiem że cały heavy metal typu Helloween i tak dalej nie trafia w moje gusta, w związku z tym mówię że są słabi. To już kwestia definicji "trafiania w gusta" itp, nie bardzo chce mi się w to bawić. Zresztą jak już chcemy się trzymać takich słownych zabaw- Nirvana przecież też nie trafia w Twoje gusta, sam przyznałeś że nie znasz The Who czy The Stooges (bliżej Nirvanie do tego niż Pink Floyd), gdyby tego typu rzeczy Cię interesowały już dawno byś ich poznał, a są to niewątpliwie kamienie milowe w historii muzyki. No ale nieistotne.
EDIT: LOL
http://www.youtube.com/watch?v=C50Z7e7lsVY
Faktycznie z niego buntownik i robi, to co chce. Chciał zagrać Rape Me, MTV się nie zgodziło, więc zrobił nie wiadomo co, zanucił dwa razy Rape Me, a potem zaczyna grać Lithium. Gdzie tu brud za paznokciami? Gdzie tu agresja, złość i niezależność, którą niby mieli Kurt i reszta? Jedyne czym błysnął to zdemolował sprzęt za 10 tyś dolca, za który nie płaci.
No to mogę Ci rzucić inny przykład- występ w Top of the Pops, nie wiem czy znasz formułę, generalnie zespół występuje, muza leci z playbacku, ewentualnie wokal jest na żywo. No i Cobain zrobił przepiękny skecz i sparodiował Morriseya, brytyjską świętość. Nie wiem czy każdy zespół miałby odwagę zrobić coś takiego w najpopularniejszym brytyjskim programie muzycznym, nie wiem też czy każdy zespół odmówiłby sobie w takiej sytuacji wątpliwej przyjemności poudawania że się gra i że robi się to na poważnie.

http://www.youtube.com/watch?v=dtehDIWrX5U
Nicotine-Valium-Vicodine-Marijuana-Ecstasy and Alcohol

mimski
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2090
Rejestracja: ndz wrz 07, 2003 3:23 pm
Skąd: Lubliniec/Falubazy

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: mimski » pt lut 12, 2010 10:28 pm

No Merzbow do dyskusji to nie ma co tu pchać ;) Ale Twoje słowa, że kawałki Nirvany są "oparte na jednym schemacie, czasem niemal identyczne" trochę tracą na znaczeniu.
No oczywiście, aż tak tragicznie nie jest, że nagrali 90 wersji jednego utworu. Oczywiście trochę hiperbolziowałem, jednak sądzę że mój przekaz był jasny.
Ja mimo wszystko uwielbiam w rocku to, że mnóstwo jego znaczących postaci nie zachowywało się ani nie wyglądało tak jakby wciąż mieszkali z rodzicami. Zdaję sobie sprawę, że mnóstwo wartościowych rzeczy nie powstałoby bez wsparcia różnych środków chemicznych itd i mimo wszystko nie wyobrażam sobie pewnych rzeczy bez tego. Niszczenie sprzętu nie wadzi mi, biorąc pod uwagę wspomnianego już Hendrixa. Zresztą muzycy to specyficzni ludzie i czasem mówią i robią dziwne rzeczy, zresztą Ty jako fan Megadeth chyba z dystansem podchodzisz do rozmaitych głupot jakie wygaduje Mustaine.
Ja nie mówię, że to ma być szkółka niedzielna. Przywołany już DEP to doskonały przykład, że można zrobić na koncercie rzeź, a jednak nie przekroczyć cienkiej granicy między intensywnym, energetycznym show, a żenującym "występem". Muzycy to specyficzni ludzie, to fakt, ale tu nie chodzi o to co mówią i co robią po godzinach. Mnie to ani ziębi ani grzeje. Już na łamach tego forum kiedyś powiedziałem. Mustaine to nie mój ziom z którym łażę na piwo i słucham jego żalów. Wali mnie co robi po godzinach. Mnie interesuje by wydał dobrą płytę i zagrał świetny koncert. Co robi po godzinach... nie moja rzecz. Ale jak przychodzi co do czego to gra świetne koncerty bez niszczenia sprzętu. DEP jak przychodzi do koncertu robia miazgę, bez niszczenia sprzętu. Wiele innych kapel gra rewelacyjnie na żywo i jakoś nie muszą demolki robić. Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem procederu niszczenia sprzętu. Jeszcze gorzej chyba jest, gdy taki "muzyk" specjalnie przygotowuje sprzęt do rozwałki. Bo jak niszczy sprzęt za kilka tysięcy dolarów... kurcze spontan, emocje, poniosło gościa, ale kupowanie tanich Squierów, by jest potem zdemolować na scenie... żenada.

No właśnie, dla mnie słabe, między innymi ze względu na tę szczerość, nie jest ;)
Nie lubie takich argumentów, bo z nimi polemizować się nie da. Skąd wiesz że coś jest szczere, a coś nie? Tak jak zarzucają szybkograczom brak emocji... a może to są właśnie ich emocje. Argumentem za, albo przeciw ma być szczerość. To tak jakby sędzia w sądzie napisał w uzasadnieniu, że taki wyrok jest jego zdaniem sprawiedliwy. Jako przyszły prawnik pownieneś zrozumieć aluzję. :)
Koncert koncertem, płyta płytą. Na koncercie można być naszprycowanym i robić co się chce, można też koncerty zupełnie olać jak swego czasu Schuldiner i powiedzieć że nie przyjedzie się do Europy na koncerty "bo tak" i powiedzieć reszcie zespołu żeby jechali sobie sami. Można grać jak Iron Maiden od conajmniej 10 lat takie same koncerty z małymi zmianami w setliście, z tymi samymi punktami programu, tymi samymi koszulkami, scenografią itp. Można wreszcie zagrać koncert jak Fripp (o ile się nie mylę) siedząc przez cały czas za wzmacniaczami i nie pokazując się publice. Każdy brak szacunku może sobie definiować różnie.
No nie do końca. Są pewne kanony. Możesz się z nimi nie zgadzać, jednak wtedy musisz się liczyć z konsekwencjami w postaci wykluczenia ze wspólnoty. Chyba nie masz wątpliwości, że oplucie kogoś to wyraz braku szacunku. Tak więc to nie jest różne definiowanie. Jak przychodzi Fripp i siada na swoim stołeczku i gra piękny koncert, to moim zdaniem daje z siebie wszystko i ludzie nie żałują że wydali 150 zł na koncert. Ktoś daje koncert na haju? Nie mam problemu dopóki koncertu nie zmaści. Jakiś jazzman powiedział, że jeśli próby grasz na bani to i koncerty trzeba grać na bani. Nigdy nie mieszać! I OK. Jeśli Pietrucha wyjdzie na scenę pijany, ale zagra wszystko świetnie i wyglądając na człowieka, to ja nie mam żadnego problemu. Co innego jak daje taki pokaz jak dał Kurt.
Nie zmienia to faktu, że na płycie nikt za Cobaina gitary nie nastroił, nikt za niego nie wymyślił tego czy owego, czy jest to proste Smells czy jest to nieco bardziej "skomplikowane" Endless Nameless. W tym momencie wracamy do punktu wyjścia ;) Zresztą ja bardzo chętnie popatrzyłbym na koncercie jak Cobain rozwala wzmacniacz, może nawet chętniej niż jakby miał wszystko odgrywać nutka w nutkę jak na płycie, podziękować i wyjść.
http://www.youtube.com/watch?v=isFBc9Xu ... re=related

Jest energia? Moim zdaniem tak. Można bez wioski? Można.
Nie wiem, być może, ja wiem że cały heavy metal typu Helloween i tak dalej nie trafia w moje gusta, w związku z tym mówię że są słabi. To już kwestia definicji "trafiania w gusta" itp, nie bardzo chce mi się w to bawić. Zresztą jak już chcemy się trzymać takich słownych zabaw- Nirvana przecież też nie trafia w Twoje gusta, sam przyznałeś że nie znasz The Who czy The Stooges (bliżej Nirvanie do tego niż Pink Floyd), gdyby tego typu rzeczy Cię interesowały już dawno byś ich poznał, a są to niewątpliwie kamienie milowe w historii muzyki. No ale nieistotne.
Tak, tylko że nasza rozmowa wywiązała się od tekstu Balcerka, która za głupotę uważa mówienie o Comie, że są słabi. Co najwyżej Coma nie trafia w gusta. A moim zdaniem Coma może być przez kogoś jak najbardziej zdefiniowana jako słaba.
No to mogę Ci rzucić inny przykład- występ w Top of the Pops, nie wiem czy znasz formułę, generalnie zespół występuje, muza leci z playbacku, ewentualnie wokal jest na żywo. No i Cobain zrobił przepiękny skecz i sparodiował Morriseya, brytyjską świętość. Nie wiem czy każdy zespół miałby odwagę zrobić coś takiego w najpopularniejszym brytyjskim programie muzycznym, nie wiem też czy każdy zespół odmówiłby sobie w takiej sytuacji wątpliwej przyjemności poudawania że się gra i że robi się to na poważnie.

http://www.youtube.com/watch?v=dtehDIWrX5U
Z drugiej strony gdyby byli tacy niezależni i w ogóle buntownicy, to nie wystąpiliby w ogóle w tym programie znając jego formułę.
To nie demokracja, ale własność prywatna, produkcja i dobrowolna wymiana są źródłem dobrobytu.

Awatar użytkownika
panzerschreck
-#Lord of the flies
-#Lord of the flies
Posty: 3331
Rejestracja: pn gru 24, 2007 12:22 am
Skąd: Gło/Wro

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: panzerschreck » sob lut 13, 2010 12:44 am


No oczywiście, aż tak tragicznie nie jest, że nagrali 90 wersji jednego utworu. Oczywiście trochę hiperbolziowałem, jednak sądzę że mój przekaz był jasny.
No właśnie wcale nie był jasny- Twoje krytykowanie Nirvany w dużym stopniu opierało się na przekonaniu, że ich twórczość to zbiór prostych, "głośnych", wpadających w ucho pioseneczek, za przykłady podałeś te najbardziej znane ich hiciory, ja natomiast nie zgadzając się z takim uproszczeniem sprawy podałem kilka przykładów, które temu przeczą i nie są to jakieś tam b-side'y albo rehy z garażu ;) Więc ośmielam się być zaryzykować stwierdzenie, że od tej strony Nirvany po prostu nie znałeś, nieistotne jak to oceniasz, czy dla Ciebie to zwyczajny hałas czy nie ;). Pytanie co gorsze- hałas, czy radiowe pioseneczki?

Ja nie mówię, że to ma być szkółka niedzielna. Przywołany już DEP to doskonały przykład, że można zrobić na koncercie rzeź, a jednak nie przekroczyć cienkiej granicy między intensywnym, energetycznym show, a żenującym "występem". Muzycy to specyficzni ludzie, to fakt, ale tu nie chodzi o to co mówią i co robią po godzinach. Mnie to ani ziębi ani grzeje. Już na łamach tego forum kiedyś powiedziałem. Mustaine to nie mój ziom z którym łażę na piwo i słucham jego żalów. Wali mnie co robi po godzinach. Mnie interesuje by wydał dobrą płytę i zagrał świetny koncert. Co robi po godzinach... nie moja rzecz. Ale jak przychodzi co do czego to gra świetne koncerty bez niszczenia sprzętu. DEP jak przychodzi do koncertu robia miazgę, bez niszczenia sprzętu. Wiele innych kapel gra rewelacyjnie na żywo i jakoś nie muszą demolki robić. Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem procederu niszczenia sprzętu. Jeszcze gorzej chyba jest, gdy taki "muzyk" specjalnie przygotowuje sprzęt do rozwałki. Bo jak niszczy sprzęt za kilka tysięcy dolarów... kurcze spontan, emocje, poniosło gościa, ale kupowanie tanich Squierów, by jest potem zdemolować na scenie... żenada.
OK, to podtrzymując tę konwencję wymiany filmików; jak do szacunku dla słuchacza na koncercie ma bieganie po ich głowach? Mnie coś takiego bardziej by wkurzyło niż zniszczenie jakiegokolwiek instrumentu.
http://www.youtube.com/watch?v=r-lxwlgyhhA
No i ciągle pomijasz moje dyskretne sugestie odnośnie Hendrixa i niszczenia sprzętu ;)
Nie lubie takich argumentów, bo z nimi polemizować się nie da. Skąd wiesz że coś jest szczere, a coś nie? Tak jak zarzucają szybkograczom brak emocji... a może to są właśnie ich emocje. Argumentem za, albo przeciw ma być szczerość. To tak jakby sędzia w sądzie napisał w uzasadnieniu, że taki wyrok jest jego zdaniem sprawiedliwy. Jako przyszły prawnik pownieneś zrozumieć aluzję. :)
Muzycznych argumentów nie jestem w stanie Ci podać, bo czegokolwiek bym nie napisał, Ty najzwyczajniej nie lubisz takiej muzyki i one do Ciebie nie trafią, bo co z tego że Ci powiem, że uważam Heart Shaped Box za fantastyczny utwór; Ty oczekujesz czegoś innego od muzyki i szukasz w niej czegoś innego, czegoś co mogą Ci dać na przykład starsze plyty CoB, a czego nie daje Ci Nirvana. Jeśli chodzi o autentyzm i szczerość, to już się produkowałem, ale przypomnę wystarczy popatrzeć na chronologię ich płyt, ocenić ich zawartość i wyciągnąć wnioski, wystarczy popatrzeć na to, czy w jakikolwiek sposób próbowali popłynąć na fali swojego sukcesu, czy po prostu poddali mu się, bo sam do nich przyszedł i nie bardzo mieli na niego wpływ, czy w jakikolwiek sposób starali się schlebiać słuchaczom, czy zaczęli nagrywać rzewne ballady na fortepian i orkiestrę itd. Ich koncerty, zachowanie, brzmienie, wygląd itp pasował zarówno do garażu z którego wyszli jak i na stadiony i MTV w których znaleźli się później. Nie zgadzam się po prostu z mitem Nirvany jako typowego zespołu ze stajni MTV, typowej radiowej masówki itp.- to wszystko miało miejsce, ale jedynie obok muzyki, inna sprawa że ta została przez to i swetry Cobaina przesłonięta.
No nie do końca. Są pewne kanony. Możesz się z nimi nie zgadzać, jednak wtedy musisz się liczyć z konsekwencjami w postaci wykluczenia ze wspólnoty. Chyba nie masz wątpliwości, że oplucie kogoś to wyraz braku szacunku. Tak więc to nie jest różne definiowanie. Jak przychodzi Fripp i siada na swoim stołeczku i gra piękny koncert, to moim zdaniem daje z siebie wszystko i ludzie nie żałują że wydali 150 zł na koncert. Ktoś daje koncert na haju? Nie mam problemu dopóki koncertu nie zmaści. Jakiś jazzman powiedział, że jeśli próby grasz na bani to i koncerty trzeba grać na bani. Nigdy nie mieszać! I OK. Jeśli Pietrucha wyjdzie na scenę pijany, ale zagra wszystko świetnie i wyglądając na człowieka, to ja nie mam żadnego problemu. Co innego jak daje taki pokaz jak dał Kurt.
Nie wiem co to jest wykluczenie ze wspólnoty ;)
Poza tym nie przyjmujmy tu argumentacji Ryszarda Nowaka; idąc na koncert Nirvany wiedziałeś czego się spodziewać, idąc na koncert Trubadurów również. Idąc na koncert Mayhem (kiedyś) nie mogłeś mieć pretensji że Cię zemdli od świńskich łbów, idąc na koncert Behemoth nie możesz mieć pretensji że usłyszysz kilka brzydkich słów o Bozi itd. Albo akceptujesz pewne formy, albo nie, proste. Ja z chęcią wydałbym 150 złotych żeby zobaczyć jak Cobain niszczy gitarę, ale w życiu nie wydałbym 150 złotych żeby zobaczyć Petrucciego ;) Ale jednocześnie nie mam natomiast pretensji do Petrucciego że jest Petruccim i że on akurat nie niszczy gitary co mi mogłoby się spodobać ;)
http://www.youtube.com/watch?v=isFBc9Xu ... re=related

Jest energia? Moim zdaniem tak. Można bez wioski? Można.
http://www.youtube.com/watch?v=w3A_y2OR7XA

Jest energia? Moim zdaniem tak. Można bez wioski? Można.
Tak, tylko że nasza rozmowa wywiązała się od tekstu Balcerka, która za głupotę uważa mówienie o Comie, że są słabi. Co najwyżej Coma nie trafia w gusta. A moim zdaniem Coma może być przez kogoś jak najbardziej zdefiniowana jako słaba.
OK, ale jednocześnie napisałeś, że nie można powiedzieć o Dream Theater że są słabi ale można powiedzieć, że nie trafają w gusta. W moje gusta nie trafiają i jak najbardziej, z pełnym przekonaniem ogłaszam wszem i wobec, że są słabi ;)
Z drugiej strony gdyby byli tacy niezależni i w ogóle buntownicy, to nie wystąpiliby w ogóle w tym programie znając jego formułę.
No, ciekawe zagranie, szkoda tylko że to typowe odwracanie kota ogonem ;) Zrobienie czegoś takiego wymaga chyba większej "odwagi" i "niezależności" niż ignorancja. Jako dowód swojej niezależności mogli nie nagrywać w ogóle płyt, nie pojawiać się na ogłoszonych koncertach, ograniczyć na występach liczbę słuchaczy do 30 itp. Bardzo niezależni by wówczas byli.
Nicotine-Valium-Vicodine-Marijuana-Ecstasy and Alcohol

mimski
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2090
Rejestracja: ndz wrz 07, 2003 3:23 pm
Skąd: Lubliniec/Falubazy

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: mimski » sob lut 13, 2010 3:18 am

OK, to podtrzymując tę konwencję wymiany filmików; jak do szacunku dla słuchacza na koncercie ma bieganie po ich głowach? Mnie coś takiego bardziej by wkurzyło niż zniszczenie jakiegokolwiek instrumentu.
http://www.youtube.com/watch?v=r-lxwlgyhhA
No i ciągle pomijasz moje dyskretne sugestie odnośnie Hendrixa i niszczenia sprzętu ;)
Ja bym powiedział, że to po prostu spontan, krzywdy nikomu nie wyrządził. Wszystko moim zdaniem było w granicach szacunku i pozytywnych emocji. Gdyby takie zachowanie rozpatrywać jako brak szacunku to pogo by nie istniało.

Co do Hendrixa to nigdy nie byłem jego wielbicielem. Nigdy do mnie jego muzyka nie przemawiała, ani również jego postać. Niby legenda, ale dla mnie nie było w jego twórczości nic ciekawego. I podobnie jak w innych przypadkach też nie mam szacunku do niego przez te jasełka z gitarami.
wystarczy popatrzeć na to, czy w jakikolwiek sposób próbowali popłynąć na fali swojego sukcesu, czy po prostu poddali mu się, bo sam do nich przyszedł i nie bardzo mieli na niego wpływ, czy w jakikolwiek sposób starali się schlebiać słuchaczom, czy zaczęli nagrywać rzewne ballady na fortepian i orkiestrę itd. Ich koncerty, zachowanie, brzmienie, wygląd itp pasował zarówno do garażu z którego wyszli jak i na stadiony i MTV w których znaleźli się później. Nie zgadzam się po prostu z mitem Nirvany jako typowego zespołu ze stajni MTV, typowej radiowej masówki itp.- to wszystko miało miejsce, ale jedynie obok muzyki, inna sprawa że ta została przez to i swetry Cobaina przesłonięta.
Problem w tym, że takie zachowanie jest zaprzeczeniem tego co się o tym zespole mówiło i co twierdził sam Kurt. Bardzo wygodne tłumaczenie, że popłynęli z prądem. Że to samo tak przyszło...
Nie wiem co to jest wykluczenie ze wspólnoty ;)
Wspólnoty jaką tworzy społeczeństwo, grupa społeczna, zawodowa, etniczna, kulturowa. Możesz olać zasady rządzące społecznością i przyjąć, że opluwanie innych to dla Ciebie forma przywitania. Nie wiem jednak, czy znajdzie się wielu chętnych by współżyć z Tobą w zgodzie w takiej sytuacji. Możesz przyjąć, że w Twoim świecie ogólnie przyjętą prawidłowością jest oddawanie moczu na cudzą wycieraczkę, ale wątpię czy sąsiadom takie zachowanie przypadnie o gustu. Ogólnie rzecz biorąc są pewne zachowania ogólnie uznawane za wyraz szacunku i pewne zachowania, które stanowią jego brak. I nie jest to zawsze kwestia dyskusji.
Poza tym nie przyjmujmy tu argumentacji Ryszarda Nowaka; idąc na koncert Nirvany wiedziałeś czego się spodziewać, idąc na koncert Trubadurów również. Idąc na koncert Mayhem (kiedyś) nie mogłeś mieć pretensji że Cię zemdli od świńskich łbów, idąc na koncert Behemoth nie możesz mieć pretensji że usłyszysz kilka brzydkich słów o Bozi itd. Albo akceptujesz pewne formy, albo nie, proste. Ja z chęcią wydałbym 150 złotych żeby zobaczyć jak Cobain niszczy gitarę, ale w życiu nie wydałbym 150 złotych żeby zobaczyć Petrucciego ;) Ale jednocześnie nie mam natomiast pretensji do Petrucciego że jest Petruccim i że on akurat nie niszczy gitary co mi mogłoby się spodobać ;)
Nie zrozumiałeś co chciałem przekazać. Nie chodzi o to czego się spodziewam na koncercie. Chodzi o postawę muzyka, który w taki a taki sposób wykonuje zapłaconą mu robotę. Fripp jest skryty, nie afiszuje się swoją grą, jak przychodzi do koncertu to daje z siebie wszystko, jednocześnie nie potrzebuje zniszczyć pół sali, obrazić publiczność itd. Wystarczy, że zagra. Jak dla mnie to świetny pokaz, że szanuje swoich słuchaczy. Oczywiście, że jeśli komuś podoba się taka a nie inna konwencja to sobie zapłaci stosowną ilość pieniędzy za występ. Tobie podoba się demolowanie stacka, a mnie nie. Kwestia różnicy naszego światopoglądu, zainteresowań, wyznawanych wartości.
OK, ale jednocześnie napisałeś, że nie można powiedzieć o Dream Theater że są słabi ale można powiedzieć, że nie trafają w gusta. W moje gusta nie trafiają i jak najbardziej, z pełnym przekonaniem ogłaszam wszem i wobec, że są słabi ;)
Widzisz i tu moim zdaniem już mówienie że Dreami są słabi jest już co najmniej niewskazane. Po pierwsze ze względu na umiejętności muzyków, którzy stanowią wzór do naśladowania dla niemal wszystkich muzyków, grajków, hobbystów itd. Po drugie za upowszechnienie i w zasadzie bycie ojcem dla progresywnego metalu (obok Queensryche i Fates Warning) przy czym nie da się ukryć, że to Dreami osiągnęli największy sukces komercyjny spośród tych trzech kapel. To na nich wzorowało i wzoruje się wiele kapel (Symphony X, Pain Of Salvation), które dziś są również znanymi markami. Po trzecie zawsze wysoka forma występów na żywo. Nie ma żadnych kompromisów, jakichś ułatwień. Zawsze show na najwyższym poziomie. Jak byli młodsi grali koncerty po 3 godziny, bo lubią to i wiedzą, że ludzie przychodzą ich posłuchać jak najwięcej. Po czwarte niebanalność samej muzyki. Komuś może nie przypaść do gustu skomplikowane granie, ale już ze względu na zawiłość pomysłów szacunek do nich mam.
No, ciekawe zagranie, szkoda tylko że to typowe odwracanie kota ogonem ;) Zrobienie czegoś takiego wymaga chyba większej "odwagi" i "niezależności" niż ignorancja. Jako dowód swojej niezależności mogli nie nagrywać w ogóle płyt, nie pojawiać się na ogłoszonych koncertach, ograniczyć na występach liczbę słuchaczy do 30 itp. Bardzo niezależni by wówczas byli.
Oczywiście, że tak. Zawsze kiedy zaczynasz się sprzedawać stajesz się zależny zwłaszcza od pieniędzy. Jeśli muzyk chce żyć z muzyki to musi się sprzedawać. Nirvana sprzedała się jak wiele innych zespołów przed nią i wiele innych zespołów po niej. Dlatego denerwuje mnie te gadanie o ich niezależności i buncie. Oni się nie buntowali. Brali ciężkie pieniądze za swoje występy i to im pasowało. I nie czynię z tego zarzutu. Dreami są komercyjni, Death było komercyjne, DEP jest komercyjne. Tylko że oni wszyscy nie są hipokrytami i nie gadają dyrdymałów o niezależności buncie i tego typu pierdoły. Natomiast Kurt się niby buntował, ale niezłą kasę zarbiał, a te wszystkie jasełka jakie robił, tylko powodowały że jego konto miało co raz więcej zer. Podporzadkował się zasadzie, że nie ważne co mówią, ważne żeby mówili. Jego występ w Top Of The Pops został uznany za trzeci najlepszy występ w tym programie. Moim zdaniem gdyby zagrał normalnie, to przeszło by to bez echa, ale że był "niezależny" to ludzie o nim gadali. Tak więc w momenci kiedy popidsujesz kontrakt z wytwórnią, kiedy zaczynasz współpracować z MTV stajesz się uzależniony od sponsorów, mediów i słuchaczy. Chcesz się buntować zostań pustelnikiem. To są prawdziwi buntownicy i nonkonformiści, a nie grajkowie, którzy grają dla MTV.
To nie demokracja, ale własność prywatna, produkcja i dobrowolna wymiana są źródłem dobrobytu.

Awatar użytkownika
panzerschreck
-#Lord of the flies
-#Lord of the flies
Posty: 3331
Rejestracja: pn gru 24, 2007 12:22 am
Skąd: Gło/Wro

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: panzerschreck » sob lut 13, 2010 7:51 pm


Ja bym powiedział, że to po prostu spontan, krzywdy nikomu nie wyrządził. Wszystko moim zdaniem było w granicach szacunku i pozytywnych emocji. Gdyby takie zachowanie rozpatrywać jako brak szacunku to pogo by nie istniało.
Pogo między uczestnikami koncertu a wjechanie przez ARTYSTĘ komuś z butami na głowę to chyba jednak pewna różnica. Wg Twojego toku rozumowania, takie coś również powinno gościa dyskwalifikować. Fripp tak nie robi.
Co do Hendrixa to nigdy nie byłem jego wielbicielem. Nigdy do mnie jego muzyka nie przemawiała, ani również jego postać. Niby legenda, ale dla mnie nie było w jego twórczości nic ciekawego. I podobnie jak w innych przypadkach też nie mam szacunku do niego przez te jasełka z gitarami.
No ok, Twoja wola, komentować tego w zasadzie nie trzeba. Jesteś gitarzystą, więc teoretycznie wiesz co mówisz, abstrahując już od oceny umiejętności czy techniki Hendrixa, niesamowicie doceniam fakt, że o tym http://www.youtube.com/watch?v=-MKbvmZejCA uczyłem się na historii w liceum.
Problem w tym, że takie zachowanie jest zaprzeczeniem tego co się o tym zespole mówiło i co twierdził sam Kurt. Bardzo wygodne tłumaczenie, że popłynęli z prądem. Że to samo tak przyszło...
No ale tak się stało ;) Nie ich wina, że nosili trampki zamiast białych adidasów jak większość gwiazd przed nimi i że ludzie mieli już tego dość.
Wspólnoty jaką tworzy społeczeństwo, grupa społeczna, zawodowa, etniczna, kulturowa. Możesz olać zasady rządzące społecznością i przyjąć, że opluwanie innych to dla Ciebie forma przywitania. Nie wiem jednak, czy znajdzie się wielu chętnych by współżyć z Tobą w zgodzie w takiej sytuacji. Możesz przyjąć, że w Twoim świecie ogólnie przyjętą prawidłowością jest oddawanie moczu na cudzą wycieraczkę, ale wątpię czy sąsiadom takie zachowanie przypadnie o gustu. Ogólnie rzecz biorąc są pewne zachowania ogólnie uznawane za wyraz szacunku i pewne zachowania, które stanowią jego brak. I nie jest to zawsze kwestia dyskusji.
No wszystko ok ale jak ma się to do Nirvany? Została wykluczona ze wspólnoty przez jakieś szersze gremium (jakiej wspólnoty tak na marginesie?), czy to Ty ją sobie skreśliłeś i po prostu jej nie słuchasz? W szeroko pojętym rocku działy się rzeczy o wiele gorsze od palenia instrumentów, Sid Vicious zabił swoją dziewczynę i jest legendą, nie słyszałem żeby ktoś go wykluczył ze wspólnoty, inna sprawa czy ja go przez to szanuję czy nie.
Nie zrozumiałeś co chciałem przekazać. Nie chodzi o to czego się spodziewam na koncercie. Chodzi o postawę muzyka, który w taki a taki sposób wykonuje zapłaconą mu robotę. Fripp jest skryty, nie afiszuje się swoją grą, jak przychodzi do koncertu to daje z siebie wszystko, jednocześnie nie potrzebuje zniszczyć pół sali, obrazić publiczność itd. Wystarczy, że zagra. Jak dla mnie to świetny pokaz, że szanuje swoich słuchaczy. Oczywiście, że jeśli komuś podoba się taka a nie inna konwencja to sobie zapłaci stosowną ilość pieniędzy za występ. Tobie podoba się demolowanie stacka, a mnie nie. Kwestia różnicy naszego światopoglądu, zainteresowań, wyznawanych wartości.
Fripp nie potrzebuje też chodzących maskotek jak Iron Maiden, nie potrzebuje morza ognia jak Rammstein, nie oblewa ludzi wodą jak Paradise Lost na Metalmanii i nie robi wielu innych rzeczy które robią inne gwiazdy rocka. Czy z tego powodu mam nie lubić Frippa, że tego nie robi? Fripp wykorzystuje pewną konwencję pasującą do jego muzyki,Nirvana również itd. Nie da się ukryć, że zarówno forma występu Frippa pasuje do muzyki, jak i forma występu Nirvany, nic tu się ze sobą nie gryzie. Mi nie pasuje stateczność u Frippa- nie idę, Tobie nie pasuje niszczenie gitar też nie idziesz, na tym opierać swoją ocenę muzyki zespołu itd.- no chyba nie bardzo.
Widzisz i tu moim zdaniem już mówienie że Dreami są słabi jest już co najmniej niewskazane. Po pierwsze ze względu na umiejętności muzyków, którzy stanowią wzór do naśladowania dla niemal wszystkich muzyków, grajków, hobbystów itd. Po drugie za upowszechnienie i w zasadzie bycie ojcem dla progresywnego metalu (obok Queensryche i Fates Warning) przy czym nie da się ukryć, że to Dreami osiągnęli największy sukces komercyjny spośród tych trzech kapel. To na nich wzorowało i wzoruje się wiele kapel (Symphony X, Pain Of Salvation), które dziś są również znanymi markami. Po trzecie zawsze wysoka forma występów na żywo. Nie ma żadnych kompromisów, jakichś ułatwień. Zawsze show na najwyższym poziomie. Jak byli młodsi grali koncerty po 3 godziny, bo lubią to i wiedzą, że ludzie przychodzą ich posłuchać jak najwięcej. Po czwarte niebanalność samej muzyki. Komuś może nie przypaść do gustu skomplikowane granie, ale już ze względu na zawiłość pomysłów szacunek do nich mam.
No i poruszony został mój ulubiony temat- umiejętności ;) Ale po kolei. Być może są ojcami progresywnego metalu, ale progresywny metal kompletnie mnie nie interesuje i wg mnie świat nie byłby wcale uboższy gdyby coś takiego nie powstało. Na tej samej zasadzie Paradise Lost stworzył podgatunek gothic metal, ale na mnie to kompletnie wrażenia nie robi i nie uważam tego za jakąś ich zaletę, bo w kolosalnej większości jak nie całości, ten podgatunek to gówno.
Jestem początkującym gitarzystą/hobbystą ale nie leżę plackiem słysząc Petrucciego. O wiele większe wrażenie robi na mnie solówka Comfortably Numb z Pulse nie będąca w żadnym stopniu technicznym majstersztykiem, niż jakiekolwiek techniczne łamańce w zasadzie kogokolwiek. Z tego samego powodu nie poczuwam się do jakiegokolwiek szacunku wobec takiego Dragonforce, Malmsteena czy innych szybkobiegaczy- muzyka to nie są zawody kto szybciej, kto dokładniej, kto precyzyjniej. Dream Theater to wciąż forma muzyki popularnej, jeśli naszłaby mnie ochota na coś szczególnie wyrafinowanego w kwestii instrumentów to posłuchałbym muzyki poważnej. Petrucci może i jest bogiem techniki, ale dla mnie jest maksymalnie utalentowanym rzemieślnikiem, do artysty typu Tony Iommi (taki kontrast celowo) trochę mu brakuje. No i resztę chłopców z DT traktowałbym podobnie.
Oczywiście, że tak. Zawsze kiedy zaczynasz się sprzedawać stajesz się zależny zwłaszcza od pieniędzy. Jeśli muzyk chce żyć z muzyki to musi się sprzedawać. Nirvana sprzedała się jak wiele innych zespołów przed nią i wiele innych zespołów po niej. Dlatego denerwuje mnie te gadanie o ich niezależności i buncie. Oni się nie buntowali. Brali ciężkie pieniądze za swoje występy i to im pasowało. I nie czynię z tego zarzutu. Dreami są komercyjni, Death było komercyjne, DEP jest komercyjne. Tylko że oni wszyscy nie są hipokrytami i nie gadają dyrdymałów o niezależności buncie i tego typu pierdoły. Natomiast Kurt się niby buntował, ale niezłą kasę zarbiał, a te wszystkie jasełka jakie robił, tylko powodowały że jego konto miało co raz więcej zer. Podporzadkował się zasadzie, że nie ważne co mówią, ważne żeby mówili. Jego występ w Top Of The Pops został uznany za trzeci najlepszy występ w tym programie. Moim zdaniem gdyby zagrał normalnie, to przeszło by to bez echa, ale że był "niezależny" to ludzie o nim gadali. Tak więc w momenci kiedy popidsujesz kontrakt z wytwórnią, kiedy zaczynasz współpracować z MTV stajesz się uzależniony od sponsorów, mediów i słuchaczy. Chcesz się buntować zostań pustelnikiem. To są prawdziwi buntownicy i nonkonformiści, a nie grajkowie, którzy grają dla MTV.
Bardzo elastycznie traktujesz występ w TOTP i ciekawie żonglujesz tym argumentem, jestem pewien że gdyby zagrali normalnie i poudawali troszkę, Ty wyciągnąłbyś z tego wniosek, że Cobain jak typowa medialna zabawka sprzedaje ludziom przed telewizornią fałsz ;) Nie wierzę, że nie uśmiechnąłeś się kiedy oglądałeś filmik jak Iron Maiden w Niemczech w TV zrobiło podobny numer i robili sobie z playbacku totalne jaja. No ale to Cobain ;) Być może zyskał dzięki temu popularność i większą kasę, podobnie jak Lennon który powiedział że jest popularniejszy od Chrystusa, Gallagher który powiedział, żeby Albarn zdechł na AIDS, Iron Maiden które śpiewało "six six six" i mnóstwo mnóstwo innych rzeczy i przykładów można by teraz wywalić. Nie to jest dla mnie istotne. Nie przeszkadza mi zupełnie że Cobainowi przybywało zer za palenie gitar- o wiele bardziej do niego, jako artysty, przekonuje mnie fakt jaką płytę nagrał po przebojowym Nevermind, kogo zatrudnił do wyprodukowania tej płyty itd. A, że ludzie przy okazji łyknęli, to OK. The Clash po koncertach też wracali do domu limuzynami, ale nie przeszkadza mi to postrzegać The Clash jako buntowników.
Nicotine-Valium-Vicodine-Marijuana-Ecstasy and Alcohol

mimski
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2090
Rejestracja: ndz wrz 07, 2003 3:23 pm
Skąd: Lubliniec/Falubazy

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: mimski » ndz lut 14, 2010 2:47 pm

Pogo między uczestnikami koncertu a wjechanie przez ARTYSTĘ komuś z butami na głowę to chyba jednak pewna różnica. Wg Twojego toku rozumowania, takie coś również powinno gościa dyskwalifikować. Fripp tak nie robi.
Nie wiem, nigdy nie byłem na jego koncercie. :) Za to na DEP byłem i wybiorę się jeszcze na pewno jeśli tylko zawitają do Kraju nad Wisłą, albo w jego bliskie okolice. :)
No ok, Twoja wola, komentować tego w zasadzie nie trzeba. Jesteś gitarzystą, więc teoretycznie wiesz co mówisz, abstrahując już od oceny umiejętności czy techniki Hendrixa, niesamowicie doceniam fakt, że o tym http://www.youtube.com/watch?v=-MKbvmZejCA uczyłem się na historii w liceum.
Ale to niczego nie dowodzi, że się uczyłeś na historii. :P A wykonanie... mnie to kompletnie nie rusza. :) Pitolenie, no ale... Za to, to mnie rusza:
http://www.youtube.com/watch?v=WOzhbj1BVOU
Osobiście, aż mnie serce boli jak to oglądam.
No wszystko ok ale jak ma się to do Nirvany? Została wykluczona ze wspólnoty przez jakieś szersze gremium (jakiej wspólnoty tak na marginesie?), czy to Ty ją sobie skreśliłeś i po prostu jej nie słuchasz? W szeroko pojętym rocku działy się rzeczy o wiele gorsze od palenia instrumentów, Sid Vicious zabił swoją dziewczynę i jest legendą, nie słyszałem żeby ktoś go wykluczył ze wspólnoty, inna sprawa czy ja go przez to szanuję czy nie.
Nie odnosiłem się do Nirvany. :) Tylko do Ciebie. Cyt:"Każdy brak szacunku może sobie definiować różnie". Chciałem pokazać, że nie ma dowolności definiowania. Jesteśmy czymś jednak ograniczeni. I pewne zachowania zawsze są oznaką szacunku np. całowanie babci w rękę, a inne nie np. plucie na ulicy. Ludzie nie mają co do garnka włożyć, grają na Defilach, Jolanach, na Marshallach MG, a oni (Hendrix, Kurt) rozwlają Stratocastery robione na zamówienie za kilkanaście tysięcy dolarów. Moim zdaniem coś tu jest nie tak.
Fripp nie potrzebuje też chodzących maskotek jak Iron Maiden, nie potrzebuje morza ognia jak Rammstein, nie oblewa ludzi wodą jak Paradise Lost na Metalmanii i nie robi wielu innych rzeczy które robią inne gwiazdy rocka. Czy z tego powodu mam nie lubić Frippa, że tego nie robi? Fripp wykorzystuje pewną konwencję pasującą do jego muzyki,Nirvana również itd. Nie da się ukryć, że zarówno forma występu Frippa pasuje do muzyki, jak i forma występu Nirvany, nic tu się ze sobą nie gryzie. Mi nie pasuje stateczność u Frippa- nie idę, Tobie nie pasuje niszczenie gitar też nie idziesz, na tym opierać swoją ocenę muzyki zespołu itd.- no chyba nie bardzo.
Ale część występu w postaci sztucznych ognie, chodzących maskotek to element scenografi, show. A niszczenie gitar, wzmacniaczy, bębnów to głupota. Możesz mówić, że to taka konwencja. OK, nie mam problemu. Dla mnie jednak to debilizm "artystów". To tak jakby Mercedesem walić w poboczne drzewa. Co kto robi, jego rzecz, ale zbyt mądry to taki ktoś nie jest.
No i poruszony został mój ulubiony temat- umiejętności ;)
Oczywiście, że tak. Bo to jest ewidentny dowód ile ktoś włożył pracy w siebie, ile poświęcił czasu. Kurt brał heroinę i trzy dni go nie było. A w tym czasie Pietrucha siedział z metronomem i ćwiczył 6 godzin dziennie.
Ale po kolei. Być może są ojcami progresywnego metalu, ale progresywny metal kompletnie mnie nie interesuje i wg mnie świat nie byłby wcale uboższy gdyby coś takiego nie powstało.
No to już jest tylko Twój pogląd. To jest właśnie wspomniane nietrafianie w gusta. Obiektywnie wkład jednak w muzykę jest jednak dość oczywisty.
Na tej samej zasadzie Paradise Lost stworzył podgatunek gothic metal, ale na mnie to kompletnie wrażenia nie robi i nie uważam tego za jakąś ich zaletę, bo w kolosalnej większości jak nie całości, ten podgatunek to gówno.
Po prostu Gothic Ci nie podchodzi. Ale znów... wkład w muzykę jest. Tak jak nikt nie grał przed Chuckiem Berry Rocka, tak nikt nie grał wcześniej tak jak Paradise Lost.
Jestem początkującym gitarzystą/hobbystą ale nie leżę plackiem słysząc Petrucciego. O wiele większe wrażenie robi na mnie solówka Comfortably Numb z Pulse nie będąca w żadnym stopniu technicznym majstersztykiem, niż jakiekolwiek techniczne łamańce w zasadzie kogokolwiek.
Nie ma sprawy. Do mnie taki Vai też nie przemawia, ale do gościa szacunek mam.
Z tego samego powodu nie poczuwam się do jakiegokolwiek szacunku wobec takiego Dragonforce
I bardzo dobrze, bo chłopaki z Dragonforce to oszuści. :) Na żywo kaleczą swoje solówki niemiłosiernie, a na albumach rzekomo je przyśpieszają w miksie. :)
Malmsteena czy innych szybkobiegaczy- muzyka to nie są zawody kto szybciej, kto dokładniej, kto precyzyjniej.
Ale przecież nic takiego nie powiedziałem. :) Zresztą to ludzie sobie chyba dopowiedzili ten frazes. Kiedy koncertował Paganini jedyne co ludzie mu zarzucali, to oddanie duszy diabłu, bo tak genialnie, szybko, precyzjynie nie da się grać. Kiedyś umiejętności w posługiwaniu się instrumentem były obiektem szacunku, a dziś wszyscy smucą o tym, że muzyka to nie zawody. Ale to efekt czasów, ludzie głupieją po prostu. Głupieje telewizja, głupieje prasa, głupieje muzyka. Niedługo w gazetach będzie zdjęcie nagiej panny i tytuł czasopisma. Wracamy do piktogramów i walenia w bęben, bo każdy przejaw wyższych umiejętności będzie oceniany jako zawody.
Dream Theater to wciąż forma muzyki popularnej, jeśli naszłaby mnie ochota na coś szczególnie wyrafinowanego w kwestii instrumentów to posłuchałbym muzyki poważnej.
No dobrze, ale przecież sam powiedziałem, że DT to komercyjny zespół. :) A poza tym to tak jak ja bym teraz powiedział, że jak miałbym ochotę posłuchać hałasu to puszczę Merzbow. :P
Petrucci może i jest bogiem techniki, ale dla mnie jest maksymalnie utalentowanym rzemieślnikiem, do artysty typu Tony Iommi (taki kontrast celowo) trochę mu brakuje. No i resztę chłopców z DT traktowałbym podobnie.
Spoko. :) Moim zdaniem, żeby stworzyć Metropolis pt. 2 trzeba czegoś więcej niż rzemiosła, ale nie zamierzam Cię nawracać. :)
Bardzo elastycznie traktujesz występ w TOTP i ciekawie żonglujesz tym argumentem, jestem pewien że gdyby zagrali normalnie i poudawali troszkę, Ty wyciągnąłbyś z tego wniosek, że Cobain jak typowa medialna zabawka sprzedaje ludziom przed telewizornią fałsz ;)
Akurat nie. Właśnie powiedziałbym, że w końcu zrobili coś uczciwie, bez hipokryzji, z wpasowaniem się w konwencję, której chcieli stać się uczestnikami.
Nie wierzę, że nie uśmiechnąłeś się kiedy oglądałeś filmik jak Iron Maiden w Niemczech w TV zrobiło podobny numer i robili sobie z playbacku totalne jaja. No ale to Cobain ;) Być może zyskał dzięki temu popularność i większą kasę, podobnie jak Lennon który powiedział że jest popularniejszy od Chrystusa, Gallagher który powiedział, żeby Albarn zdechł na AIDS, Iron Maiden które śpiewało "six six six" i mnóstwo mnóstwo innych rzeczy i przykładów można by teraz wywalić. Nie to jest dla mnie istotne. Nie przeszkadza mi zupełnie że Cobainowi przybywało zer za palenie gitar- o wiele bardziej do niego, jako artysty, przekonuje mnie fakt jaką płytę nagrał po przebojowym Nevermind, kogo zatrudnił do wyprodukowania tej płyty itd. A, że ludzie przy okazji łyknęli, to OK. The Clash po koncertach też wracali do domu limuzynami, ale nie przeszkadza mi to postrzegać The Clash jako buntowników.
Spoko, mamy po prost inną definicję buntu. Dla mnie idealnym przykładem buntownika był Diogenes, który mieszkał w beczce, albo Sokrates, który umarł za swoje ideały sprzeczne od powszechnie wyznawanych przez arystokratów jego czasów. Wystąpienie w Top Of The Pops nijak ma się do buntu.
To nie demokracja, ale własność prywatna, produkcja i dobrowolna wymiana są źródłem dobrobytu.

Da5id
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2305
Rejestracja: pn gru 01, 2003 6:05 pm
Skąd: R. Sao Clemente 23

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: Da5id » pn lut 15, 2010 12:16 am

Spoko, mamy po prost inną definicję buntu. Dla mnie idealnym przykładem buntownika był Diogenes, który mieszkał w beczce, albo Sokrates, który umarł za swoje ideały sprzeczne od powszechnie wyznawanych przez arystokratów jego czasów. Wystąpienie w Top Of The Pops nijak ma się do buntu.
Diogenes, beczka i "przesuń się, bo zasłaniasz mi słońce" - zgoda. Ale Sokrates? Samodzielne wykonanie kary śmieci, wyroku z którym Sokrates się nie zgadzał, nie wynikała wcale z potrzeby buntu. Sokratesem kierowały dwa czynniki - szczere przekonanie o nieśmiertelności duszy ludzkiej, ale przede wszystkim - głęboka wiara w demokrację. Sokrates uznał, że unikanie kary, która była wyrazem woli Ateńczyków byłoby sprzeczne z jego zasadami i poczuciem obowiązku. Buntował się on oczywiście - na przykład przeciwko potrzebom własnego organizmu. ;) Ale byłbym ostrożny z upatrywaniem źródła buntu w okolicznościach jego śmierci.

mimski
-#Assassin
-#Assassin
Posty: 2090
Rejestracja: ndz wrz 07, 2003 3:23 pm
Skąd: Lubliniec/Falubazy

Re: 20/03/2010 - Rock Metal Fest III - Kraków

Postautor: mimski » pn lut 15, 2010 6:18 pm

Diogenes, beczka i "przesuń się, bo zasłaniasz mi słońce" - zgoda. Ale Sokrates? Samodzielne wykonanie kary śmieci, wyroku z którym Sokrates się nie zgadzał, nie wynikała wcale z potrzeby buntu. Sokratesem kierowały dwa czynniki - szczere przekonanie o nieśmiertelności duszy ludzkiej, ale przede wszystkim - głęboka wiara w demokrację. Sokrates uznał, że unikanie kary, która była wyrazem woli Ateńczyków byłoby sprzeczne z jego zasadami i poczuciem obowiązku. Buntował się on oczywiście - na przykład przeciwko potrzebom własnego organizmu. ;) Ale byłbym ostrożny z upatrywaniem źródła buntu w okolicznościach jego śmierci.
Rozsądek i prawda są wrogami społeczeństwa jeśli społeczeństwo ich nie uznaje. Sokrates został skazany z powodu tego, że prawda była nie do zniesienia dla jego rozmówców i aby jej nie słyszeć postanowiono zamknąć Sokratesowi usta. Piętnował on bowiem ludzką głupotę, niewiedzę i pychę przez co popełniał najcięższą zbrodnię, czyli mącił dobre samopoczucie "idealnych". Sokrates podważał fundamenty społeczeństwa w którym żył, wyśmiewał wartości na których Ateny były zbudowane. Każde społeczeństwo rządzi się pewenymi prawami. Naruszenie tych praw (a Sokrates robił to nagminnie) prowadzi do jej upadku, przeobrażenia, rewolucji. Czyli do wydarzeń, które są nie na rękę. To co robił Sokrates to stawianie pod znakiem zapytania utartych prawd którymi rządziło się społeczeństwo Aten. A w poszukiwaniach był bezkompromisowy, co doprowadzało do furii jego rozmówców, którzy mienili się profesjonalistami. Odrzucał archaiczne wierzenia i zabobony którym żyły Ateny jego czasów. Moim zdaniem jego zachowanie to czysty przejaw buntu. Bo czymże jest sprzeciwianie się wartościom od dawna utartym? A że prawda nie podobała się słuchaczom... Jedynym wyjściem było zabić mówiącego.

Ponadto z tą demokracją to też na dwa razy. W Atenach zgromadzenie ludowe wybierane było przez losowanie, z czym Sokrates jawnie się nie zgadzał. Jak mówił: "czystą głupotą jest wybierać naczelne władze w pańśtwie przez losowanie, chociaż nikt w świecie nie zgodziłby się skorzystać z usług wybranego za pomocą bobu sternika, cieśli, flecisty, a przecież błędy w ich pracy wyrządzają bez porównania mniej szkody niż błędy ludzi postawionych u steru państwa."
To nie demokracja, ale własność prywatna, produkcja i dobrowolna wymiana są źródłem dobrobytu.


Wróć do „Koncerty, Imprezy, Spotkania”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość