Ja nie jestem ich fanem, ja tylko podałem przykłady ludzi wypromowanych przez te programy. Ich gwiazdorstwo... no nie wiem jakie są kryteria bycia gwiazdą, ale moim zdaniem to są względne kryteria, szkoda się kłócić
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Dobra, Zalewski może być, ale takich jak on było ilu? Słyszałem o jakimś rockowym zespole w Must Be The Music (nie oglądałem, nie wiem), a tak to w pozostałych tych programach... no raczej to nie są show promujące heavy metal :]
W każdym razie jakby zaakceptował musiałby się nastawić na ocenianie wykonawców muzyki popularnej ;]
Stary,mam do Ciebie szacunek,masz w cholerę dobry gust muzyczny i generalnie wiesz o co w tym wszystko chodzi więć napiszę Ci troszkę o Zalewskim. Wprawdzie przepisze co napisałem o nim na forum judaspriest bo nie ma sensu pisać tego samego ,ale chyba to nie robi róznicy
fragmenty wywiadów pokazuja swietnie jego podejscie do muzyki
dziennikarz-Można się było spodziewać, że nagrasz płytę w klimatach Ironsów. Niektórzy się tego bali, bo to w pewnych kręgach jednak obciach. Tymczasem Twój debiut brzmi zupełnie inaczej. Słychać tu i Sabbath, ale też Alice In Chains czy starsze Soundgarden.
K.Z-Wiesz, to proste. W "Idolu" mogło się wydawać, że jakoś tam jestem muzycznie ukształtowany, natomiast od tego czasu poznałem po prostu mnóstwo innej muzyki. Nie mam kompleksu małego miasteczka, dobrze mi w Lublinie, ale po prostu wiele rzeczy tam do mnie nie docierało. Jakoś załapałem się na tę bajkę metalową i tego się trzymałem, natomiast dzięki "Idolowi" poznałem masę nowych ludzi, którzy puszczali mi najrożniejsze rzeczy. Na przykład bracia Tużnikowie, którzy tańczą w Teatrze Wielkim, moi dobrzy koledzy. Na imprezie po paru piwkach zacząłem włączać starocie w stylu Helloween, 'Painkillera' Judasów itp. a oni każdy numer łapali, znali teksty, więc się zgadaliśmy i przez nich poznałem Audioslave, część rzeczy Alice In Chains, których nie znałem. I siedzieliśmy podjarani, świeciły nam się oczy i tak zaczęliśmy się odwiedzać i słuchać wspólnie płyt. Bors, to kolejny tego typu świr. Wiesz, ja mam 19 lat i słucham teraz wszystkiego co mi wpadnie w rękę. A Iron Maiden? Nadal myślę, że jest zajebiste, ale mam świadomość, że szczyt kariery mieli 20 lat temu i w tej chwili ładowanie się w takie klimaty jest wtórne i dość śmieszne.Mam kilka koszulek Maidenów i cała ta jazda wydaje mi się zabawna. Myślę, że oni sami mają już duży dystans do całej tej otoczki i chyba zawsze mieli. To wszystko jest podane z jakimś tam przymrużeniem oka. Po prostu swoisty rockowy teatr - malowanie się, przebieranie, robienie groźnych min. To samo z Dream Theatre. Już sama nazwa to potwierdza. To spektakl. Gdy miałem 15 lat to mi się naprawdę podobało. Nawet Manowar, byłem na koncertach Atrosis, wtedy to mnie bawiło, bo w tym wieku to rajcuje. Ale nie będę już przecież śpiewał o "zranionym dziewiczą krwią księżycu" i takich bzdur.
FRAGMENT INNEGO WYWIADU ROK WCZEŚNIEJ
dziennikarz-Te dwa utwory różnią się charakterem od reszty płyty, są jak gdyby stworzone po to, aby mogło je grać radio.
K.Z No tak, ale to wszystko to nie jest taką słodką bajką, że po "Idolu" od razu dostajesz dwa Mercedesy. Mnie na tym absolutnie nie zależy, ale z drugiej strony, gdy jedzie się na koncerty, trzeba się bić o każde dziesięć osób! Gdy graliśmy w Gorzowie, było niecałe dwieście osób, a miesiąc wcześniej grał tam Acid Drinkers i nie było setki! Tak ludzie chodzą na koncerty. A dlaczego? Bo nie ma rock and rolla w mediach, do ku**y nędzy!
Ludzie przyjdą na koncert, jeśli w radiu będzie napier***ana gitarowa muzyka, bo po prostu nie będą mogli się od niej opędzić i zaczną jej słuchać. Więc trzeba jakoś te rockowe gitary do radia przemycać, wszelkimi środkami. Wszystkie radia orzekły oczywiście: "Płyta jest zbyt rockowa i ch** wam w d***". Po zażartych dyskusjach poszedł w końcu numer "Znikam", który zwrotkę ma dość umiarkowaną, ale w klimacie - gdyby mi się to nie podobało, to bym nie śpiewał - natomiast refren jest zaje***ty, z naprawdę dużym kopem. Na koncertach wypada różnie, bo jeszcze krótko go gramy, ale ma naprawdę duży potencjał, wpada w ucho i przygważdża, moim zdaniem.
Czyli z jednej strony ostroznosc w tworzeniu muzyki by nie byla zbyt obciachowa,a z drugiej dosc prymitywne wypowiedzi które maja niby swiadczyc o byciu metaloffcem, przy tym fatalny gust, typu wszystko co nie jest pop,techno i rap jest super, tzn tak bylo w 2004. r. a teraz co
OSTATNIO PRZECZYTANE
W 2003 roku, gdy wygrywał telewizyjnego "Idola", Zalewski był żarliwym wyznawcą Iron Maiden, ubranym w obowiązkową "ramoneskę" i glany. W tym roku z grupą Japoto wyda album, któremu bardzo blisko do off-jazzu i post-rocka, a bardzo daleko do metalu.
Dream Theater, Artrosis, Metallica, Acid Drinkers, Dżem - takich idoli miał długowłosy, dwudziestoletni Zalewski.
Kid Koala, David Sylvian, Brian Eno, Fela Kuti - na nich powołuje się świdniczanin obecnie. Spora zmiana, prawda? Wizerunek też się zmienił. Zamiast włosów do ramion - króciutka fryzura, zamiast skórzanej kurtki - kolorowe, fantazyjne koszule. Na zapowiadanej na październik płycie
(jej fragmenty znajdują się na stronie myspace zespołu i serwisie last.fm) wrocławskiego projektu Japoto nie ma też śladu po rockowym krzyku wokalisty. Słychać, że Zalewski słuchał. Dużo słuchał. Głównie soulu, funku i współczesnych tuzów alternatywy. Do wymienianych wcześniej nazw i nazwisk dorzucić można jeszcze: Becka, Moloko, Radiohead, Mum, Bjork oraz Pogodno.
Ale tak to sie zwykle konczy, jak sie jest zbuntowanym dzieciakiem,który ubiera sie w skóre,ma piekne dlugie wlosy, i stawia w jednym rzedzie Hey,Acid Drinkers z legendami pokroju Deep Purple i Iron Maiden i jeszcze te gadki o komercji.
Az zacytuje mojego kumpla ""techno-ok, hip-hop -ok, disco-polo ok, byle nie alternatywny rock ""
I teraz już piszę z Sanktuarium
To jest po prostu smutne,a najbardziej smutne jest to jak wizerunek i otoczka ma wpływ na to wszystko. Ja dlatego z zasady wolę i wyżej stawiam takie Kombi facetów którzy robili sobie muzykę pop na dośc wysokim poziomie niż maksymalnie sztuczne Ona ,z durnymi tekstami dla zbuntowanych nastolatek. Prawda jest taka,że heavy-metal nigdy nei był w opozycji do popu ,bardziej do ogólnego fałszu. Pop nie symbolizuje wg.mnie niczego takiego strasznego,tak samo dance,disco czy rap, wolę to niż wydziwiały alternatywny rock ,w zasadzie pop,gdzie rockowe nie wiem na jakiej zasadzie są teksty, muzykę skierowaną dla zblazowanych studentów,którzy gardzą klasyką jako zaściankową.
I powiem jasno,nie oceniam tego jakiej kto lubi muzyki,nienawidzę tylko tych historii rodem z komedii dla nastolatków,gdzie ktoś nosi skórę,cały czas gada o "metalu" o "rózowym popie" a potem nagle ten metal to jest obciach i są te całe muzyczne poszukiwania,brednie. To jest obraz tyle typowy,co fałszywy.
Po pierwsze w tej muzyce nie chodzi o żadne niszczenie komercji,jak słucham komercyjnego pop-rocka utrzymanego na dobrym poziomie to sprawia mi to przyjemność,jak śpiewa np. Abba,Michael Jackson,Bee Gees,czy Phil Collins w bardziej przebojowych utworach. Te śmieszne gadania o "rózowych laskach" i technomułach to takie żałosne,gdyby nie takie postawy heavy-metal już dawno byłby szanowanym stylem jak bleus czy jazz. Te obwieszone łańcuchami w glanach wyglądających jak buty ortopedyczne" czarne laski"pozujące na intelektualistki zachowujące się jak idiotki, albo te pseudo-punki co muzykują na ulicach a ich rodzice wożą ich mercedesem do szkoły.
Z tego wszystkiego się wyrasta,na pewno bardziej niż z łażenia do dyskotek i jest to dlatego bardziej żałosne.
Muzyka to pasja,to siła ,to potęga ,z tym się jest na 100% zawsze