a ja sobie słucham nowej płyty Chrisa Cornella - songbook
i wydawać by się mogło, że ta koncepcja nie może się nie udać. świetny dobór utworów w wersji akustycznej. a tymczasem jest to niesłuchalne. i ciężko powiedzieć czemu. Cornell w świetnej formie, wszystko ładnie, pięknie, ale... ta produkcja. nie wiem czy ktoś słuchał tej płyty przed wypuszczeniem. po 2 minutach w słuchawkach ma się dość. wokal jest idiotycznie wypchany do przodu, poza granice jakiegokolwiek rozsądku. a gitara ciągle wybrzmiewa w nieskończoność. kocham muzykę akustyczną za lekkość, a ta płyta ma brzmienie gęstsze niż death metalowe sieczki
nie wiem, jak oni to zrobili, ale na pewno musieli się postarać żeby to spieprzyć