Po drugie i tu już na temat. No właśnie, co z tym albumem jest nie tak? Jak dla mnie po premierze był wielki zawód i raczej album stawiałem na końcu listy wszystkich dokonań Iron Maiden.
Z drugiej strony nie jest tak, że jak go słucham, to przeskakuje i pomijam jakieś utwory, całość wchodzi dobrze, przy kilku kawałkach nawet potupię nóżką i pozachwycam się tymi typowymi epickimi zagraniami pana Harrisa i spółki.
Ale znowuż wracając do zarzutów, to tak szczerze mówiąc ten album trochę mi się zlewa w jedną, identyczną całość i nawet teraz, jak jestem na świeżo po przesłuchaniu go, to nie jestem w stanie zanucić środkowych kawałków, ani powiedzieć jakie noszą tytuły (dokładnie chodzi o Alchemista i Isle of Avalon). Starblind, którym sporo osób się zachwyca, niby zły nie jest, ale jednak irytuje mnie w nim śpiew Dickinsona oraz zastosowane przejścia między poszczególnymi partiami. Trochę jak z Total Eclipse.
Trzy ostatnie kawałki są mega, ale z drugiej strony są w identycznym stylu jak trzy zamykające kawałki z AMOLAD (tu można by też mieć zarzut do pewnego zafiksowania się zespołu na takie brzmienia, bo podobnie ma się sytuacja z TBOS, tyle że tam trochę inaczej te kawałki są ułożone
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
No i w sumie to samo tyczy się tytułowego i kolejnych trzech kawałkach, bo one są takim typowym, poprawnym graniem zespołu, którego dobrze się słucha, ale w sumie to niczym się nie wyróżnia.
Do tego dochodzi jeszcze zarzut, który mam od pierwszego przesłuchania. Gdzie są te trzy gitary. Jak dla mnie ich brzmienie jest spłaszczone i zmielone ze sobą i nie rozumiem zabiegu chowania solówek na drugim planie.
No i dalej nie wiem co jest z tym albumem nie tak. Czy może właśnie chodzi o to, że jest taką zbyt poprawną kwintesencją stylu zespołu, budowanego w XXI wieku? Czy może właśnie chodzi o miałkie brzmienie gitar, co powoduje taką właśnie nijakość?
10 lat minęło i z jednej strony album trochę u mnie zyskał, ale chyba nie na tyle, aby podskoczyć jakoś w osobistym rankingu. Chyba w dalszym ciągu będzie zajmować niechlubne trzecie miejsce od końca, przed No Prayer i Virtualem...