No a ja właśnie wstałem
Pominę opisywanie całej podróży, etc, bo przebiegała ona bez problemów i wydarzeń wartych opisywania, nielicząc ostatniej części podróży, którą to spędziliśmy w towarzystwie kibiców hokeja, jadących na mecz. Będąc już w Zlinie zaczeliśmy szukać tej hali, kierując się zasadą "skąd słychać napierdalanie" i po lekkim zabłądzeniu na tyłach Hotelu Moskwa, znaleźliśmy ową Halę. Obok niej była druga hala, do której to zmierzali wyżej wymienieni kibice. Ciekawie to wyglądało, gdy obok siebie toczyły się rozmowy typu "Co zagra Exodus?" i "Ile goli strzeli Hamerlik?"
Standardowe piwko z Raffem(Bo Arczi ma postanowienie
) i wchodzimy do środka. Hala imo strasznie dupiata, biały sufit, do wieczora było na niej jasno i waliło od tego straszną prowizorką... no ale nic. Jak wchodziliśmy grała właśnie Xantria. Imo najlepiej nagłośniony zespół, choć następne też miały świetne nagłośnienie. Takie p2p2, podróba Nightwisha. Potem Torture Squad, jak to Artur skwitował "fajny napierdol". Zagrali fajnie, ale żadnych wielkich spustów na nich nie było. Następnie na scenie pojawił się Incite, w czasie którego zajeliśmy zacne miejsca pod barierkami(dokładnie to Artur przy barierkach, my z Raffem w 2 rzędzie, zaraz za dwójką małolatów, o których za chwile). Koncert fajny, ale też nic wielkiego, ot takie fajne granie. Gdy skończyli grać przyszedł czas na czekanie na Exo. Owe dzieciaki coraz bardziej działały nam na nerwy, ale spoko, postanowiliśmy poczekać do koncertu. Koncert sam w sobie zajebisty! Set genialny(Artur wklei), forma no cud miód, malina.
Toxic Waltz zagrali razem z muzykami z Gama Bomb i Torture Squad, co dodało jeszcze więcej pałera temu kawałkowi. Z Dukesa wylazł niezły burak, gdy powiedział, że "słyszał, że tutejsze kobiety są najlepsze a fani najgłośniejsi" co my skwitowaliśmy jednym wielkim LOLem. Również sytuacja, w której swoja kamerą zaczął filmować widownie, mówiąc, że "będziecie na DVD" była z deczka śmieszna. Po Exodusie przyszedł czas na Overkilla. Pamiętając ich występ rok temu w Spodku, spodziewałem się zajebistego koncertu, ale to co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Zagrali lepiej niż w Spodku(!!!), grając same swoje największe hiciory. Po tym koncercie definitywnie muszę zagłębić się w ich twórczość. Wyborny gig. A i
prawie złapałem kostkę
(Raff zamknij sie
). Przed Soulflyem postanowiłem się troche cofnąć, bo mnie łeb delikatnie mówiąc, zaczął boleć, ale nie potrwało to długo, 2-3 kawałki i wylądowałem w młynie. A raczej tym co Czesi zwykli nazywać młynem, jak można się było domyśleć, Czesi są z deczka drętwi. Sam koncert równie zajebisty jak dwa poprzednie. Wplecione kawałki
Sanctuary,
Raining Blood czy
creeping death tylko dodawały smaku całemu widowisku. Już wiem co S1 miał na myśli mówiąc "zobaczyć Soulflya w akcji..!"
Po koncercie już tylko coś zjeść i na dworzec. 3,5 godziny czekania było dość ciężkim wyzwaniem, zważywszy na pogode i temperaturę, ale daliśmy rade. Cieszyn, PKSy i do domu.
Jeszcze co do wspomnianych dzieciaków, którzy stali przede mna i Raffem. Jestem pełen podziwu dla nich, bo po takich bodźcach zewnętrznych, jakie ten chłopczyk otrzymywał od nas (szczególnie ode mnie) 90% ludzi by odeszło spod barierek. A myśmy nawet nie wiedzieli czy on sie wkurwia, bo jak to Arczi ujął "jego twarz nie przekazywała żadnych emocji".
Cały wypad bardzo udany, zabawa przednia, publika drętwa, no ale tego się spodziewaliśmy. Raz jeszcze dzieki dla Raffa i Arcziego