Ja od samego początku na swój sposób ubóstwiam Harrisa.
I choć piłka nożna jest mi jak najdalsza, to ten facet jest mi spośród IM najbliższy. Poza tym zawsze mi się podobał z wyglądu
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Do tego oczywiste zalety: kompozycje, wytrwałość, sposób gry na basie.
To jego zawsze najbardziej chciałem zobaczyć pchając się pod barierki. I jego zobaczyłem na początku MOTE w 1995 na moim pierwszym, długo oczekiwanym koncercie. Wyskoczył wprost na mnie. To wrażenie, gdy po raz pierwszy zobaczysz o 2-3 m od siebie człowieka oglądanego z nabożną czcią od wielu lat na video i fotkach jest niesamowite...
Ale najbardziej decyduje chyba to, że - od dzieciństwa - gdybym gdzieś usłyszał Maiden i chciał poszaleć, to natychmiast zacząłbym udawać właśnie Harrisa. Bez zastanowienia.